Miałam dość... Nie miałam już siły na nic. Jedyną myślą, która trzymała mnie przy życiu było to, że mam dla kogo żyć. Był Marco i jeszcze Karl. Dla tej dwójki musiałam przeżyć wszystko. Bo strasznie ich kochałam. Nie mogłam się poddać. Nie mogłam pokazać temu dupkowi, że jestem słaba i się go boje. Pokaże mu na co mnie stać. Pokaże mu, że już nie należę do niego i nie może mną rządzić. Pokaże mu, że on już nie należy do mojego życia i może zniknąć...
- Proszę - powiedziałam starając się aby mój głos był normalny - Ciocia - powiedziałam cicho.
Chwilę później tonęłam już w uścisku cioci Ann. Wtuliłam się w nią mocno, a ona objęła mnie szczelnie swoimi ramionami.
- Już dobrze kochanie - szepnęła całując mnie czule w głowę - Nie pozwolę was skrzywdzić - zapewniła - Zajmę się tym...
- Ciociu..
- Już nic nie mów Sky - odpowiedziała uśmiechając się delikatnie - Wiem co robić - dodała spoglądając z pewnością wprost w moje oczy. Westchnęłam cicho, kiwając bezradnie głową - Wiesz, że nie możesz się denerwować - rzekła.
Ponownie skinęłam jej głową i ponownie zatonęłam w jej ramionach. Przymknęłam na moment swoje oczy, by choć na chwilę uciec od tego świata, od wszystkich problemów.
- Prześpi się - usłyszałam koło ucha - Dobrze ci to zrobi - dodała uśmiechając się lekko.
Ułożyłam się wygodnie, a ta okryła mnie szczelnie kołdrą. Oznajmiła mi, że będzie w salonie i zniknęła za drzwiami sypialni. Spoglądałam na okno starając się odpłynąć...
Obudziłam się, gdy na niebie słońce grzało już dosyć mocno. Spojrzałam na zegarek, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy ujrzałam godzinę dwunastą.
- Dzień dobry - powiedziałam do wszystkich siedzących w jadalni. Mason i Erwin zajadali kanapki przygotowane przez ciocię tak, aż im się uszy trzęsły. Natomiast ona sama stała oparta o szafkę kuchenną i z uśmiechem wypisanym na twarzy wpatrywała się w ten obrazek.
- Witaj kochanie - odpowiedziała zadowolona.
Posłałam chłopakom uśmiech, gdy również oni mi odpowiedzieli. Zakosiłam im trzy kanapki i usiadłam blisko cioci.
- Karl i ja mówimy, że przepyszne - rzekłam oczarowana z pełną buzią, co wywołało u cioci głośny śmiech. Sama po chwili dołączyłam do niej.
- Pani Sky ma racje - odezwał się brunet.
- Sky Erwin, Sky - poprawiłam go uśmiechając się do niego ciepło.
- Tak jest pani kapitan - zaśmiał się.
- Wy tak wszyscy? - zapytałam roześmiana.
- Raczej tak - rzekł Mason.
Pokręciłam rozbawiona głową i upiłam łyk ciepłej herbaty, którą przygotowała mi ciocia...
Dziś zmieniam swoje życie. Życie, w którym nie będzie Thoma. Szczęśliwe życie...
- Dzień dobry kaczuszko - usłyszałam głos Marco w słuchawce - Wszystko dobrze? - zapytał.
- Cześć - odparłam uśmiechnięta - W porządku. Tęsknimy za tobą - dodałam.
- Ja też.. ale już niedługo wracam... - rzekł - No dobra... to niedługo to raczej źle powiedziane, ale uwierz.. gdy tylko wrócę mam do ciebie pewną wiadomość - oznajmił.
- Więc wiedz, że czekam z niecierpliwością - odpowiedziałam.
- Ciocia dzwoniła, że przyjedzie.
- Tak, jest już - odparłam - Ciesze się, że przyjechała - dodałam.
- Humor lepszy słyszę - stwierdził, a ja wiedziałam, że się uśmiecha.
- Dzięki niej i tobie - wyznałam zgodnie z prawdą. Swoje kroki skierowałam do sypialni, gdzie chwilę później położyłam się na łóżku. Karl był coraz cięższy, a moje plecy dawały się we znaki. Uśmiech podczas rozmowy z Marco nie schodził mi w ogóle z twarzy. Mój wzrok cały czas spoczywał na naszym wspólnym zdjęciu, które powieszone było na ścianie naprzeciwko łóżka. Tak bardzo go kochałam... I to dla niego chciałam dalej żyć...
- Proszę - powiedziałam starając się aby mój głos był normalny - Ciocia - powiedziałam cicho.
Chwilę później tonęłam już w uścisku cioci Ann. Wtuliłam się w nią mocno, a ona objęła mnie szczelnie swoimi ramionami.
- Już dobrze kochanie - szepnęła całując mnie czule w głowę - Nie pozwolę was skrzywdzić - zapewniła - Zajmę się tym...
- Ciociu..
- Już nic nie mów Sky - odpowiedziała uśmiechając się delikatnie - Wiem co robić - dodała spoglądając z pewnością wprost w moje oczy. Westchnęłam cicho, kiwając bezradnie głową - Wiesz, że nie możesz się denerwować - rzekła.
Ponownie skinęłam jej głową i ponownie zatonęłam w jej ramionach. Przymknęłam na moment swoje oczy, by choć na chwilę uciec od tego świata, od wszystkich problemów.
- Prześpi się - usłyszałam koło ucha - Dobrze ci to zrobi - dodała uśmiechając się lekko.
Ułożyłam się wygodnie, a ta okryła mnie szczelnie kołdrą. Oznajmiła mi, że będzie w salonie i zniknęła za drzwiami sypialni. Spoglądałam na okno starając się odpłynąć...
Obudziłam się, gdy na niebie słońce grzało już dosyć mocno. Spojrzałam na zegarek, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy ujrzałam godzinę dwunastą.
- Dzień dobry - powiedziałam do wszystkich siedzących w jadalni. Mason i Erwin zajadali kanapki przygotowane przez ciocię tak, aż im się uszy trzęsły. Natomiast ona sama stała oparta o szafkę kuchenną i z uśmiechem wypisanym na twarzy wpatrywała się w ten obrazek.
- Witaj kochanie - odpowiedziała zadowolona.
Posłałam chłopakom uśmiech, gdy również oni mi odpowiedzieli. Zakosiłam im trzy kanapki i usiadłam blisko cioci.
- Karl i ja mówimy, że przepyszne - rzekłam oczarowana z pełną buzią, co wywołało u cioci głośny śmiech. Sama po chwili dołączyłam do niej.
- Pani Sky ma racje - odezwał się brunet.
- Sky Erwin, Sky - poprawiłam go uśmiechając się do niego ciepło.
- Tak jest pani kapitan - zaśmiał się.
- Wy tak wszyscy? - zapytałam roześmiana.
- Raczej tak - rzekł Mason.
Pokręciłam rozbawiona głową i upiłam łyk ciepłej herbaty, którą przygotowała mi ciocia...
Dziś zmieniam swoje życie. Życie, w którym nie będzie Thoma. Szczęśliwe życie...
- Dzień dobry kaczuszko - usłyszałam głos Marco w słuchawce - Wszystko dobrze? - zapytał.
- Cześć - odparłam uśmiechnięta - W porządku. Tęsknimy za tobą - dodałam.
- Ja też.. ale już niedługo wracam... - rzekł - No dobra... to niedługo to raczej źle powiedziane, ale uwierz.. gdy tylko wrócę mam do ciebie pewną wiadomość - oznajmił.
- Więc wiedz, że czekam z niecierpliwością - odpowiedziałam.
- Ciocia dzwoniła, że przyjedzie.
- Tak, jest już - odparłam - Ciesze się, że przyjechała - dodałam.
- Humor lepszy słyszę - stwierdził, a ja wiedziałam, że się uśmiecha.
- Dzięki niej i tobie - wyznałam zgodnie z prawdą. Swoje kroki skierowałam do sypialni, gdzie chwilę później położyłam się na łóżku. Karl był coraz cięższy, a moje plecy dawały się we znaki. Uśmiech podczas rozmowy z Marco nie schodził mi w ogóle z twarzy. Mój wzrok cały czas spoczywał na naszym wspólnym zdjęciu, które powieszone było na ścianie naprzeciwko łóżka. Tak bardzo go kochałam... I to dla niego chciałam dalej żyć...
____________________________
Hej, hej :))
Za błędy przepraszam :/
Do piątku ❤
Jak zawsze wspaniały, tylko szkoda, że taki krótki. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie bardzo rozumiem związku między tytułem a jego treścią. Po za tym rozdział super.
OdpowiedzUsuńjeny, jak przeczytałam tytuł, to już drżałam... ale na szczęście jest dobrze, aaa
OdpowiedzUsuńciekawe, co za niespodziankę ma Marco..:>
czekam na kolejny, buziaki <3
Melduję się!
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział cudny, tylko szkoda, że dość krótki, bo aż chciałoby się więcej ^^ Chociaż nie powiem, ten tytuł napędził mi małego stracha :D
Jestem strasznie ciekawa, co tam Marco wykombinował.
Weny!
Buziaki :**
Jej! ♥ Jak zawsze wspaniale! ♥
OdpowiedzUsuńSky jakaś taka... odmieniona? :D
Zgadzam się z nią!
Ma dla kogo żyć! I musi żyć. :) Chociaż czytając tytuł nie miałam ku temu takich pewności. :) Bałam się, że się załamie i zrobi coś głupiego, tymczasem na szczęście na moich głupich domysłach się skończyło. ;)
Fajni ci nowi ochroniarze. :D I zabawne, że wszyscy zwracają się do naszej Sky w podobny sposób. ^^
Cieszę się, że ciocia Marco jest przy Sky. Na nią zawsze można liczyć. ♥ Co zabawne, kiedy jest przy niej ciotka, czuje się o nią spokojniejsza. xD Może to sam fakt, że jest powiązana krwią z Marco? :P
Kochana, kolejne mistrzostwo świata w Twoim wydaniu. ♥
Lecę dalej. :))
Buziaki :*