piątek, 26 sierpnia 2016

Po trzydzieste: Chwila grozy


Na początku miesiąca Marco tak jak powiedział, tak też zrobił. Załatwił nam ochronę w czasie, gdy on jest na treningu. Andre i Luke są dwoma, młodymi, miłymi i wspaniałymi chłopakami. Zaprzyjaźniliśmy się od razu. Nadal nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego oboje wybrali taki zawód. By, gdy dojdzie co do czego, będą musieli poświęcić swoje życie. Był spokój.. Ten o którym często marzyłam. Byliśmy szczęśliwi... Można było tak powiedzieć...
- Do zobaczenia kochanie - blondyn obdarował mnie tym swoim najpiękniejszym uśmiechem na świecie, który był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla mnie. Ucałowałam jego cudowne usta, a on zniżył się jeszcze na moment - Nie dawaj zbytnio mamie popalić Karl - dodał uradowany cmokając mój brzuch na pożegnanie - Widzimy się po obozie - westchnął całując mnie czule. Z każdą chwilą pogłębiał naszą pieszczotę i z każdą chwilą czas mijał - Będę tęsknić - cmoknął mnie czule w czoło.
- Ja też - powiedziałam cicho.
Ostatni raz ucałował mnie w usta i zanim zniknął za drzwiami porozmawiał jeszcze chwilę z chłopakami...
- Więc zostaliśmy sami na dwa tygodnie - uśmiechnęłam się delikatnie gładząc swój brzuch - Tatuś pojechał się przygotować do sezonu - dodałam - By być jeszcze lepszym.. Choć dla mnie i tak jest najlepszy na świecie - zakończyłam kierując swoje kroki w stronę kuchni. Wyjęłam z szafki torebkę herbaty i włożyłam ją do kubka. Wstawiłam wodę i ruszyłam do jednego z pokoi, w którym byli chłopcy.
- Panowie kawy? herbaty? coś do picia? - zapytałam uchylając drzwi. Od razu moim oczom ukazał się obraz wyszczerzonych ochroniarzy,
- Nie szefowo - odparł Luke - Jak coś weźmiemy sobie - dodał uśmiechnięty.
- To w takim razie zrobię sobie herbatę i pójdę do sypialni poczytać książkę - oznajmiłam.
- Zrozumiano generale Sky - zaśmiał się Andre.
- Ja z wami oszaleję - zachichotałam i wycofałam się z pokoju chłopaków.
W kuchni zalałam sobie kubek i chwilę później znalazłam się w sypialni. Wciągnęłam z rozkoszą powietrze, w którym nadal unosił się zapach perfum Marco. Uśmiech momentalnie wkradł się na moją twarz. Odstawiłam naczynie na stolik a ja sama, biorąc wcześniej książkę z półki, usiadłam na fotelu...
Czytając odpłynęłam w zupełnie inną krainę. Tak jak to było zawsze. Z radością przekładałam kartkę po kartce. W międzyczasie popijając napój, bądź głaskając swój brzuch. Jęknęłam cicho, gdy musiałam przerwać, gdyż zadzwonił mój telefon, lecz widząc zdjęcie blondyna na ekranie od razu na moją twarz zagościł szeroki uśmiech.
- Doleciałem bezpiecznie. Auba już mi się wepchnął do pokoju. Teraz siedzi i się szczerzy jak debil. No ale co zrobisz. A później, że mój mózg coraz bardziej szwankuje - mówił na jednym wdechu. Zaśmiałam się cicho a ten kontynuował - Tak w ogóle to dobry wieczór kochanie.
- Hej - odpowiedziałam roześmiana - Pozdrów go! - dodałam.
- Nie wiem, bo on nie zasługuje na pozdrowienia od tak pięknej kobiety - rzekł roześmiany - Jak Karl? - zapytał.
- Spokojny - uśmiechnęłam się momentalnie spoglądając na brzuch - Nawet nie kopie - dodałam.
- Mój miś wspaniały posłuchał taty - powiedział a dumę w jego głosie potrafiłby wyczuć każdy - A ty? co robisz? - dopytywał.
- Czytałam - odpowiedziałam - Skorzystałam z tego, że są tutaj inne książki - zaśmiałam się.
- Gdy już będzie stał nasz dom. Kupię ci całą ogromną biblioteczkę - oznajmił pewnie.
- Marco - westchnęłam.
- Sky... nie zaczynaj - mruknął - Wiesz, że dla ciebie wszystko - dodał - Muszę lecieć - westchnął - Tuchel woła...
- Baw się dobrze. Ćwicz ładnie i wracaj mi szybko - powiedziałam - Już tęsknię - oznajmiłam.
- Ja też kochanie - odparł - Kocham cię. Papaśki - oznajmił.
- Do zobaczenia - rzekłam kończąc połączenie.
Uśmiech kolejny raz nie schodził z mojej twarzy. Słysząc jego głos od razu czułam się lepiej...
Już miałam po raz kolejny sięgać po książkę, gdy ktoś zaczął rzucać kamyszkami w okno. Podeszłam do niego zdenerwowana i kuknęłam. Widząc osobę za oknem gęsia skórka pojawiła się na moim ciele. Machał do mnie bezczelnie z tym swoim okropnym uśmiechem. Szybko odsunęłam się od okna, a gdy spojrzałam jeszcze raz nadal tam stał.
- Andre, Luke! - zawołałam.
Chłopcy wpadli do pokoju w mgnieniu oka. Widząc mnie przy oknie od razu się do niego skierowali. Luke ze względu, że był troszkę mniejszy od drugiego, wyjrzał przez szybę.
- Zostań tutaj Sky - poprosił i oboje biegiem ruszyli w stronę wyjścia.

______________________________

Hej, hej :)))
Dziękuje za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Jesteście wspaniałe ❤
Do piątku, już szkolnego :'((( 😫

piątek, 19 sierpnia 2016

Po dwudzieste dziewiąte: Będziemy szczęśliwi

- Obiecuje ci Sky, że nie pozwolę aby stała wam się krzywda - powiedziałem na chwilę obracając głowę w jej stronę - Zrobię wszystko abyście byli bezpieczni - zapewniłem chwytając jej dłoń - Jeszcze zwiedzimy Innsbruck i pokażę ci widok ze skoczni - dodałem.
- Kocham cię - wyznała ściskając mocniej moją dłoń.
- Ja ciebie też słoneczko, najbardziej na świecie - odpowiedziałem, gdy zjechałem na pobocze - Jesteście dla mnie najważniejsi. Dzięki wam jestem szczęśliwy. Twoje pojawienie się zmieniło całe moje życie. Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczny kaczuszko.
Skradłem z jej ust czułego buziaka, potem kolejnego i następnego. Nie potrafiłbym znieść myśli, że mogłoby jej zabraknąć w moim życiu.
- Jedźmy już, nie chcę byś jechał po nocach - uśmiechnęła się delikatnie gładząc mój policzek. Odwzajemniłem lekko jej gest i skradłem ostatni pocałunek z jej ust. Chwilę później byliśmy już w drodze do Dortmundu. 
- Jak wrócimy, na czas budowy, zamieszkamy w wynajętym mieszkaniu. Dla bezpieczeństwa sprzedam ten samochód i kupię nowy. Zmienię tablicę i numer - rzekłem w pewnym momencie.
- Marco nie musisz tego robić - odpowiedziała.
- Muszę i chcę - odparłem momentalnie - Dla waszego i mojego bezpieczeństwa - dodałem - Tak będzie lepiej Sky.
W odpowiedzi poczułem tylko jak delikatnie ściska moją dłoń i ujrzałem blady uśmiech. Szybko cmoknąłem jej wierzch...
Dojechaliśmy do mieszkania dopiero późnym wieczorem. W międzyczasie pożyczyłem od Robina auto a on wziął moje. Wolałem nie ryzykować...
- Mam nadzieję, że będzie ci tu dobrze - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Wszędzie będzie cudownie, gdy ty będziesz obok - odpowiedziała wtulając się w moje ciało.
- Będzie dobrze słoneczko - powiedziałem cicho całując ją w głowę.
- Musi być - odpowiedziała kładąc głowę na moim ramieniu.
Wpatrywałem się w jej spokojną twarz, lecz oczy zdradzały ból i przerażenie. Nie wiedziałem jak jej pomóc. A chciałbym zrobić wszystko aby wszelkie jej kłopoty, cierpienia i bóle spadły na mnie. Ucałowałem ją czule w czoło i mocno przytuliłem jej drobne ciało do swojego.
Ujrzałem na jej twarzy szczery ale zmęczony uśmiech. Kolejny raz skradłem buziaka z jej ust i wziąłem ją na ręce. Swoje kroki skierowałem wprost do sypialni. Delikatnie ułożyłem ją na łóżku by po chwili położyć się obok niej.
- Mogę zrobić jedną rzecz? - zapytałem spoglądając na nią.
- Możesz - uśmiechnęła się.
Wyciągnąłem z kieszeni swój telefon i podniosłem koszulkę Sky ku górze. Położyłem dłoń na jej brzuszku i poprosiłem, by ona położyła swoją na mojej. Pstryknąłem zdjęcie i zwinnie dodałem na swoje portale społecznościowe z dopiskiem "My whole world, my everything ♥"
- Przepiękne - powiedziała wpatrując się w mój telefon.
- Kocham cię - oznajmiłem składając na jej ustach pocałunek - Niedługo zaczyna się sezon - westchnąłem - Wynająłem ochronę... - zacząłem pomalutku, lecz gdy zauważyłem jej minę od razu kontynuowałem - Chcę mieć pewność, że będziecie bezpieczni - ucałowałem ją w głowę.
- Dziękuje, że się tak o mnie troszczysz - uśmiechnęła się delikatnie i ucałowała mnie w usta - Dziękuje za wszystko Marco - dodała - Tak bardzo cię kocham - rzekła kolejny raz wtulając się w moje ciało...
Leżeliśmy tak dłuższą chwilę. Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy zorientowałem się, że moja blondyneczka usnęła. Delikatnie wyswobodziłem się z jej uścisku i kolejny raz tego dnia cmoknąłem ją czule w czoło. Okryłem ją jeszcze kocem i zgasiłem światło. Skierowałem się do kuchni, gdzie zaparzyłem sobie herbatę. Westchnąłem cicho stojąc koło okna i wpatrując się w śpiący Dortmund. Wiele pytań krążyło po mojej głowie, a ja nie potrafiłem znaleźć na nie odpowiedzi. Dlaczego on nie chce dać jej i nam spokoju...

__________________________

Hej ❤
Przybywam do was z kolejnym :)
Zauważyłam ostatnio, że jest was tutaj coraz mniej :/ 
Więc mam ogromną prośbę. Każdy, kto to czyta zostawiłby dla mnie chociaż kropkę w komentarzu? :)
To co? Do następnego <3

piątek, 12 sierpnia 2016

Po dwudzieste ósme: Nie mogę dłużej...

Czy to była prawda? Kolejny raz, długo zastanawiałam się w myślach... ale gdy tylko obudziłam się tuż obok niego, mogłam z ręką na sercu przyznać, że to właśnie Marco Reus jest moim ideałem. Moje serce na jego widok wariowało a on sprawiał, że każdego dnia czułam się kochana. To właśnie Marco Reus jest moim aniołem, którego zesłał mi Bóg. Jest moim rycerzem na białym koniu, jest moim kochankiem a zarazem ukochanym. To on był ojcem naszego synka, który będzie moim drugim, ale małym ideałem...
- O czym tak znów myślisz po nocach? - zapytał a po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoim czole.
- O tobie - odparłam.
- Oooo - powiedział uradowany - A więc słucham, co takiego?
- Jesteś najcudowniejszym, najwspanialszym, najpiękniejszym i najukochańszym człowiekiem jakiegokolwiek poznałam - wyznałam.
- Jeeej - pisnął - Dziękuje, też tak twierdzę - zaśmiał się w moje usta, na których złożył czuły pocałunek.
- No i oczywiście skromnym - zachichotałam.
- To też - zaśmiał się.
- Oj Marco...
- Słucham słoneczko? - zapytał okręcając się w moją stronę. Wpatrywał się w mnie jak w jakiś obrazek. Coś kombinował...
- Przestań - jęknęłam zakrywając mu twarz poduszką - Nie lubię jak ktoś się tak na mnie patrzy - dodałam.
Zamiast odpowiedzi, zabrał się do pracy. Chwilę później poczułam jego ręce na moich bokach... Nie minęła sekunda, a z moich ust wydobył się roześmiany pisk spowodowany łaskotkami.
- Przestań błagam - powiedziałam radośnie.
- Masz szczęście - rzekł - Mam dzień dobroci dla zwierząt - zaśmiał się, całując mnie czule. Zachichotałam cicho i odwzajemniłam jego czułość.
- Ja ci dam dzień dobroci dla zwierząt - mruknęłam szczypiąc go w ten jego umięśniony tyłek. Nie minęła chwila, a z ust blondyna wydobył się cichy pisk a on sam wylądował na ziemi. Roześmiałam się głośno, a z moich oczy wydostały się nawet łzy. Nie potrafiłam przestać, a widok chłopaka stojącego i masującego pośladek z grymasem na twarzy, nie pomagał.
- Bolało - powiedział.
- Miało - wytknęłam mu język - Idź się jeszcze połóż, ja pójdę pod prysznic...
- Nie chce mi się - odparł - Poleżę i poczekam na ciebie - dodał cmokając mnie w policzek.
Gdy tylko znalazłam się w łazience a zimne strumyki wody obmywały moje ciało dosłownie zapomniałam o wszystkim. Moja głowa była pusta, choć przez moment. Nie było w niej tego wszystkiego co dzieje się dookoła, nie było w niej Thoma... aż do momentu...
- Marco - pisnęłam przerażona spoglądając na twarz tego tyrana, który stał za drzwiami balkonowymi, a jego usta wykrzywiały się w głupi uśmieszek - Marco! - krzyknęłam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Blondyn zerwał się z łóżka i momentalnie do mnie podbiegł. Szybko spojrzał w kierunku w którym pokazywała moja ręka. Stanął jak wryty widząc go za szybą. Momentalnie zacisnął pięści.
- Zadzwoń po policję - mruknął cicho.
- Zostań - powiedziałam chwytając go za dłoń.
- Zadzwoń na policję Sky. Nic mi nie będzie - powiedział odwracając się na chwilę w moją stronę - Pieprzony gnój - dodał, gdy zorientował się, że Thom wykorzystał moment i uciekł - Już cicho - szepnął mocno mnie do siebie tuląc - Wyjeżdżamy stąd, spakuj się - rzekł całując mnie w czoło.
Zrobiłam tak jak powiedział, już po trzydziestu minutach moje rzeczy były zapakowane i gotowe do drogi, lecz ja nie... Usiadłam bezradnie na łóżku i schowałam swoją twarz w dłoniach.
- Co jest skarbie? - zapytał czule siadając obok mnie.
- Gdziekolwiek jesteśmy on to wie - mruknęłam bezradnie - Przez cały czas boje się, że ci coś zrobi - dodałam - Boje się, każdego dnia coraz bardziej - pisnęłam - Mam tego dość...

_________________________

Hej,  cześć, czołem! :D
Mam mały komunikat :)
Na początku przepraszam za błędy, ale po prostu nie mam czasu ich sprawdzić, ponieważ od samego rana siedze na sali :/
Chciałam was również przeprosić, ale u was pojawie się kolo poniedziałku.
Jutro mam moją imprezę osiemnastkową, więc przygotowaniania pełną parą :))
Mam nadzieję, że wybaczycie ;))
Buziaki :***

piątek, 5 sierpnia 2016

Po dwudzieste siódme: Będziesz moją na zawsze

Uśmiech cały czas gościł na jej twarzy od naszego przyjazdu tutaj. Jeden gest, a sprawiał, że moje kąciki ust same unosiły się ku górze. Uwielbiałem go widzieć, zwłaszcza ten szczery...
- Jak ci się podoba? - zapytałem spoglądając na nią kontem oka.
- Przepięknie - odparła radośnie - Nigdy nie widziałam tak pięknego miasta - dodała.
- Poczekaj aż zwiedzimy Innsbruck - odparłem uradowany - Skocznia... z góry to dopiero piękny widok - odparłem cmokając ją czule w policzek.
Kolejny raz uśmiechnęła się do mnie i mocno wtuliła się w moje ramiona. Od razu przygarnąłem ją do siebie i ucałowałem w czoło. Wyszedłem z samochodu i momentalnie pognałem otworzyć jej drzwi. To był ten dzień... Ten wieczór, gdzie będę chciał pokazać jak bardzo ją kocham. Nie wytrzymałem długo i wpiłem się w jej usta. Chwilę później chwyciłem jej drobniutką dłoń i skierowałem się w jedno miejsce, które dzisiejszego wieczora było nasze.
- Marco? - zapytała rozglądając się dookoła.
- Słucham słoneczko?
- To.. to wszystko dla nas?
- Tylko i wyłącznie dla nas kaczuszko - uśmiechnąłem się uroczo.
Sky nie mogła spuścić wzroku z rozwieszonych na drzewach żółtych lampek i okrągłego, średniej wielkości stołu, na którym leżał bielutki obrus a na nim czerwone jak wino serwetki, róże i świeczki... Widziałem iskierki w jej oczach. Uśmiech znów nie schodził z jej pięknej buźki. A ja? Ja byłem szczęśliwy...
- Jest pięknie - powiedziała zahipnotyzowana magią, która była wokół nas.
- Cieszę się, że ci się podoba - odpowiedziałem całując ją w policzek. Po chwili odsunąłem jej krzesło jak na dżentelmena przystało i zająłem miejsce naprzeciwko niej.
- Ale.. ale dlaczego? - dopytywała spoglądając w moje oczy.
- Chciałbym.. chciałbym abyś dzisiejszego dnia... byś zapomniała o wszystkim.. o wszystkich przykrościach, cierpieniu.. A zapamiętała to jak jesteś szczęśliwa, radosna i kochana - uśmiechnąłem się chwytając jej dłoń - Chciałbym też, by dziś był ten dzień, w którym definitywnie dopuścisz do siebie tę myśl jak cholernie bardzo mocno jestem w tobie zakochany - zakończyłem wyszczerzony jak głupi do sera.
- Ja już się o tym przekonałam Marco - odparła uśmiechnięta, by po chwili wstać i zwinnym ruchem znaleźć się na moich kolanach. Wpatrywałem się w jej promienną twarz a serce zabiło mi mocniej. Sky delikatnie złożyła na moich ustach czuły pocałunek a ja z radością go odwzajemniłem. Moja dłoń powędrowała na jej brzuszek. Leciutko go gładziłem a w środku już nie mogłem doczekać się momentu, gdy będzie tutaj z nami.
- Za dwa miesiące.
- Wiem kochanie - powiedziałem podnosząc swoje kąciki ust ku górze - Ale wiedz, że nie mogę się doczekać - dodałem całując ją delikatnie.
- Ja też - szepnęła by ostatni raz skraść z moich ust czułego buziaka. Po chwili wróciła na swoje miejsce.
Magia, która nas oczarowała sprawiła, że siedzieliśmy tam aż do świtu. Gdy tylko słońce zaczęło wspinać się na niebo, my dopiero wracaliśmy do naszego hotelu...
Ja. Najszczęśliwszy mężczyzna na Ziemi i Ona. Moja ukochana, która jest tego sprawcą.
Uśmiechnięty od ucha do ucha trzymałem kurczowo jej drobniutką dłoń, gdy szliśmy po  hotelowym parkingu. Żywo dyskutowaliśmy o przeróżnych rzeczach, które naszły nam tylko na język...
- Chodź ze mną - powiedziała uśmiechnięta wyciągając w moją stronę dłoń. Chwyciłem ją leciutko i razem poszliśmy do łazienki - Kocham cię - rzekła wtulając się we mnie, lecz chwilę później odsunęła się ode mnie i odwróciła się bym pomógł jej odpiąć suwak sukienki.
- Ja ciebie też Sky - zapewniłem - Najbardziej na świecie - dodałem całując ją w kark...

____________________________

Hej, cześć, dzień dobry ❤
Jak tam u was? :))
Widzimy się w piątek :))