Czy to była prawda? Kolejny raz, długo zastanawiałam się w myślach... ale gdy tylko obudziłam się tuż obok niego, mogłam z ręką na sercu przyznać, że to właśnie Marco Reus jest moim ideałem. Moje serce na jego widok wariowało a on sprawiał, że każdego dnia czułam się kochana. To właśnie Marco Reus jest moim aniołem, którego zesłał mi Bóg. Jest moim rycerzem na białym koniu, jest moim kochankiem a zarazem ukochanym. To on był ojcem naszego synka, który będzie moim drugim, ale małym ideałem...
- O czym tak znów myślisz po nocach? - zapytał a po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoim czole.
- O tobie - odparłam.
- Oooo - powiedział uradowany - A więc słucham, co takiego?
- Jesteś najcudowniejszym, najwspanialszym, najpiękniejszym i najukochańszym człowiekiem jakiegokolwiek poznałam - wyznałam.
- Jeeej - pisnął - Dziękuje, też tak twierdzę - zaśmiał się w moje usta, na których złożył czuły pocałunek.
- No i oczywiście skromnym - zachichotałam.
- To też - zaśmiał się.
- Oj Marco...
- Słucham słoneczko? - zapytał okręcając się w moją stronę. Wpatrywał się w mnie jak w jakiś obrazek. Coś kombinował...
- Przestań - jęknęłam zakrywając mu twarz poduszką - Nie lubię jak ktoś się tak na mnie patrzy - dodałam.
Zamiast odpowiedzi, zabrał się do pracy. Chwilę później poczułam jego ręce na moich bokach... Nie minęła sekunda, a z moich ust wydobył się roześmiany pisk spowodowany łaskotkami.
- Przestań błagam - powiedziałam radośnie.
- Masz szczęście - rzekł - Mam dzień dobroci dla zwierząt - zaśmiał się, całując mnie czule. Zachichotałam cicho i odwzajemniłam jego czułość.
- Ja ci dam dzień dobroci dla zwierząt - mruknęłam szczypiąc go w ten jego umięśniony tyłek. Nie minęła chwila, a z ust blondyna wydobył się cichy pisk a on sam wylądował na ziemi. Roześmiałam się głośno, a z moich oczy wydostały się nawet łzy. Nie potrafiłam przestać, a widok chłopaka stojącego i masującego pośladek z grymasem na twarzy, nie pomagał.
- Bolało - powiedział.
- Miało - wytknęłam mu język - Idź się jeszcze połóż, ja pójdę pod prysznic...
- Nie chce mi się - odparł - Poleżę i poczekam na ciebie - dodał cmokając mnie w policzek.
Gdy tylko znalazłam się w łazience a zimne strumyki wody obmywały moje ciało dosłownie zapomniałam o wszystkim. Moja głowa była pusta, choć przez moment. Nie było w niej tego wszystkiego co dzieje się dookoła, nie było w niej Thoma... aż do momentu...
- Marco - pisnęłam przerażona spoglądając na twarz tego tyrana, który stał za drzwiami balkonowymi, a jego usta wykrzywiały się w głupi uśmieszek - Marco! - krzyknęłam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Blondyn zerwał się z łóżka i momentalnie do mnie podbiegł. Szybko spojrzał w kierunku w którym pokazywała moja ręka. Stanął jak wryty widząc go za szybą. Momentalnie zacisnął pięści.
- Zadzwoń po policję - mruknął cicho.
- Zostań - powiedziałam chwytając go za dłoń.
- Zadzwoń na policję Sky. Nic mi nie będzie - powiedział odwracając się na chwilę w moją stronę - Pieprzony gnój - dodał, gdy zorientował się, że Thom wykorzystał moment i uciekł - Już cicho - szepnął mocno mnie do siebie tuląc - Wyjeżdżamy stąd, spakuj się - rzekł całując mnie w czoło.
Zrobiłam tak jak powiedział, już po trzydziestu minutach moje rzeczy były zapakowane i gotowe do drogi, lecz ja nie... Usiadłam bezradnie na łóżku i schowałam swoją twarz w dłoniach.
- Co jest skarbie? - zapytał czule siadając obok mnie.
- Gdziekolwiek jesteśmy on to wie - mruknęłam bezradnie - Przez cały czas boje się, że ci coś zrobi - dodałam - Boje się, każdego dnia coraz bardziej - pisnęłam - Mam tego dość...
- Jeeej - pisnął - Dziękuje, też tak twierdzę - zaśmiał się w moje usta, na których złożył czuły pocałunek.
- No i oczywiście skromnym - zachichotałam.
- To też - zaśmiał się.
- Oj Marco...
- Słucham słoneczko? - zapytał okręcając się w moją stronę. Wpatrywał się w mnie jak w jakiś obrazek. Coś kombinował...
- Przestań - jęknęłam zakrywając mu twarz poduszką - Nie lubię jak ktoś się tak na mnie patrzy - dodałam.
Zamiast odpowiedzi, zabrał się do pracy. Chwilę później poczułam jego ręce na moich bokach... Nie minęła sekunda, a z moich ust wydobył się roześmiany pisk spowodowany łaskotkami.
- Przestań błagam - powiedziałam radośnie.
- Masz szczęście - rzekł - Mam dzień dobroci dla zwierząt - zaśmiał się, całując mnie czule. Zachichotałam cicho i odwzajemniłam jego czułość.
- Ja ci dam dzień dobroci dla zwierząt - mruknęłam szczypiąc go w ten jego umięśniony tyłek. Nie minęła chwila, a z ust blondyna wydobył się cichy pisk a on sam wylądował na ziemi. Roześmiałam się głośno, a z moich oczy wydostały się nawet łzy. Nie potrafiłam przestać, a widok chłopaka stojącego i masującego pośladek z grymasem na twarzy, nie pomagał.
- Bolało - powiedział.
- Miało - wytknęłam mu język - Idź się jeszcze połóż, ja pójdę pod prysznic...
- Nie chce mi się - odparł - Poleżę i poczekam na ciebie - dodał cmokając mnie w policzek.
Gdy tylko znalazłam się w łazience a zimne strumyki wody obmywały moje ciało dosłownie zapomniałam o wszystkim. Moja głowa była pusta, choć przez moment. Nie było w niej tego wszystkiego co dzieje się dookoła, nie było w niej Thoma... aż do momentu...
- Marco - pisnęłam przerażona spoglądając na twarz tego tyrana, który stał za drzwiami balkonowymi, a jego usta wykrzywiały się w głupi uśmieszek - Marco! - krzyknęłam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Blondyn zerwał się z łóżka i momentalnie do mnie podbiegł. Szybko spojrzał w kierunku w którym pokazywała moja ręka. Stanął jak wryty widząc go za szybą. Momentalnie zacisnął pięści.
- Zadzwoń po policję - mruknął cicho.
- Zostań - powiedziałam chwytając go za dłoń.
- Zadzwoń na policję Sky. Nic mi nie będzie - powiedział odwracając się na chwilę w moją stronę - Pieprzony gnój - dodał, gdy zorientował się, że Thom wykorzystał moment i uciekł - Już cicho - szepnął mocno mnie do siebie tuląc - Wyjeżdżamy stąd, spakuj się - rzekł całując mnie w czoło.
Zrobiłam tak jak powiedział, już po trzydziestu minutach moje rzeczy były zapakowane i gotowe do drogi, lecz ja nie... Usiadłam bezradnie na łóżku i schowałam swoją twarz w dłoniach.
- Co jest skarbie? - zapytał czule siadając obok mnie.
- Gdziekolwiek jesteśmy on to wie - mruknęłam bezradnie - Przez cały czas boje się, że ci coś zrobi - dodałam - Boje się, każdego dnia coraz bardziej - pisnęłam - Mam tego dość...
_________________________
Hej, cześć, czołem! :D
Mam mały komunikat :)
Na początku przepraszam za błędy, ale po prostu nie mam czasu ich sprawdzić, ponieważ od samego rana siedze na sali :/
Chciałam was również przeprosić, ale u was pojawie się kolo poniedziałku.
Jutro mam moją imprezę osiemnastkową, więc przygotowaniania pełną parą :))
Mam nadzieję, że wybaczycie ;))
Buziaki :***
boże
OdpowiedzUsuńJagoda
ja
Cię
uduszę
i
nie
dożyjesz
tej
imprezy
NO TEGO THOMA TO BYM ZABIŁA
niech spada na drzewo, albo tir go przejedzie :|
a teraz życzę Ci udanej zabawy na Twojej 8nastce! (bo za szybko bym się u Ciebie tam nie znalazła XDDD)
czekam na kolejny :*
Ej, ej, ej gdzie ta sielanka,czułości ??
OdpowiedzUsuńzabierz tego Thoma do innej bajki, ja tu chce szczęśliwej Sky i Marco <3
Miłej zabawy <3 i dużo alkoholu XD
Jak to możiwe, że nie zjawiłam się pod tym rozdziałem na czas? :o
OdpowiedzUsuńOch, jestem beznadziejna... :( przepraszam, Kochana. :*
Rozdział jest wspaniały! Podoba mi się pod każdym możliwym względem. ❤
Wszystko idzie pięknie, do czasu...
Czego ten bydlak jeszcze chce? Dlaczego nie odpuści? Teraz zjawił się tylko za oknem, ale co będzie, gdy Sky kiedyś zostanie sama? Kiedy Marco będzie musiał iść na trening? Boję się, że wtedy ten gnój posunie się dalej... :( A oni przecież zasługują na szczęście. Sky to już wgl. Tyle przeszła z tym facetem, że teraz ma pełne prawo do bycia szczęśliwą już do końca życia. :)
Jestem ciekawa, czym uraczyłaś nas w kolejnym... ;)
I mam nadzieję, że impreza się udała. ❤ No i 100 lat! :*
Buziaki :*