Z radością czekałam na jednej z ławeczek na lotnisku. Moja noga nie potrafiła się uspokoić, a ja już nie mogłam wytrzymać. Gdy tylko ujrzałam grupkę w żółtych koszulkach od razu ruszyłam w ich stronę. Moją twarz ozdobił ogromny wyszczerz w momencie kiedy ujrzałam moją blond lamę. Marco momentalnie objął mnie swoimi ramionami i czule wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pieszczotę z tęsknotą.
- Moje kochane maleństwo - powiedział czule całując mnie w czoło.
- Kocham cię - odparłam.
- Ja też - uśmiechnął się - Idziemy? - zapytał, na co pokiwałam mu twierdząco głową. Jego dłoń momentalnie chwyciła moją i splotła nasze palce razem - Jak Karl?
- Był grzeczny - odpowiedziałam uśmiechnięta kładąc swoją drugą dłoń na brzuchu - Bardzo grzeczny - dodałam szczerząc się w stronę piłkarza, który nie pozostał mi dłużny i sekundę później już ukazywał swoje zęby w szerokim uśmiechu.
- Posłuchał tatusia - odparł dumnie.
Kierowaliśmy się wprost na parking, gdzie stał zostawiony przeze mnie samochód. Marco od razu zauważył swoją kolejną miłość i gdy tylko otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, szybko znalazł się za jej kierownicą.
Kierowaliśmy się wprost na parking, gdzie stał zostawiony przeze mnie samochód. Marco od razu zauważył swoją kolejną miłość i gdy tylko otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, szybko znalazł się za jej kierownicą.
- Powiesz mi w domu? - spojrzałam na niego, gdy tylko przypomniało mi się o tym, że miał mi coś powiedzieć, gdy wróci.
- Tak - rzekł natychmiastowo - Lecz będziesz musiała jeszcze chwilę poczekać, ponieważ najpierw zabieram cię na pyszną kolację, a później spacer - wyjaśnił.
- Noooo dobra - zgodziłam się, chociaż ciekawość zżerała mnie od środka. Nie mogłam już doczekać się aż słowa, które chciał mi przekazać w końcu wypłyną z jego ust.
Droga do restauracji nie trwała nam zbyt długo. Niecałe dwadzieścia minut później znaleźliśmy się pod ulubioną knajpką Reusa.
- Jak było na zgrupowaniu? - zapytałam, gdy siedzieliśmy już przy wolnym stoliku w rogu sali. Delikatny, czerwony kolor ścian idealnie łączył się z tego samego koloru dodatkami i serwetkami jak i białym obrusem.
- Męcząco, ale fajnie - uśmiechnął się w moją stronę - Choć bardzo za wami tęskniłem i nie było nawet chwili bym o was nie myślał - dodał nachylając się by być bliżej i bliżej moich ust. Ułatwiłam mu zadanie i ucałowałem jego wspaniałe usta.
- Jesteś kochany - powiedziałam chwytając jego dłoń leżącą na stole.
- Dla ciebie zawsze - odpowiedział radośnie - Dla was - poprawił się szybko i wyszczerzył się jeszcze bardziej. Zachichotałam cicho - Smacznego słoneczko - rzekł zabierając do dłoni sztućce.
- Wzajemnie - odparłam zabierając się za jedzenie. Byłam głodna jak wilk. Karl był coraz większy i domagał się bym i również ja była większa.
- Smakuje ci - zaśmiał się blondyn widząc jak wcinam,
- To przez Karla - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Nie ładnie zganiać na naszego grzecznego synka - zarechotał. Wytknęłam mu w odpowiedzi język i wróciłam do pałaszowania jedzenia. Roześmiany wzrok piłkarza przez cały czas spoczywał na mojej osobie - Jesteś taka piękna - rzekł oczarowany - Chyba będę musiał się starać przez cały czas byś chodziła z tym cudownym brzuszkiem - dodał.
- Rozumiem, że chcesz otworzyć przedszkole - zaśmiałam się.
- Nie - odparł krótko - Jedynie chcę mieć czwórkę dzieci.
- W sumie... z tobą mogę mieć to przedszkole - uśmiechnęłam się uroczo i patrząc wprost w jego oczy, posłałam mu buziaka.
Po mile spędzonym obiedzie Marco wziął mnie na spacer tak, jak zarządził po przyjeździe. Jego dłoń kurczowo trzymała moja, a jego buzia nie zamykała się nawet na chwilę. Zdawał mi całkowitą relację z obozu, nie pomijając ani momentu. Nawet tego, że trener powierzył mu opaskę kapitana na ten rok. Byłam z niego niesamowicie dumna.
- Ale odmówiłem - rzekł a stanęłam jak wryta. Nie ruszałam się przez bardzo długi moment i patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć w jego słowa.
- Jak to? - zapytałam.
- Miałem ci to powiedzieć w domu.. ale nie mogę już tego trzymać w sobie.
- Marco? - ponagliłam go, gdy przed dłuższą chwilę nic nie mówił.
- Może usiądziemy? - wskazał na ławkę, gdzie po chwili siedzieliśmy - Odmówiłem, dlatego... dlatego, że postanowiłem odejść z Borussii - rzekł łamiącym się tonem. Bawił się nerwowo moją dłonią - Uciekniemy stąd i będziemy bezpieczni - wyjaśnił - Tam gdzie pojedziemy nie będzie wam nic groziło. Może tam nas nie znajdzie - mówił a po moich policzkach spływały łzy. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Jego wypowiedź nadal odbijała się echem w mojej głowie. Chciał zmienić swój ukochany klub, byśmy byli bezpieczni. Dla mnie, dla Karla... Nie mogłam do tego dopuścić...
- Proszę powiedz, że jeszcze wszystko idzie odkręcić - szepnęłam.
- Jestem już po rozmowie wstępnej. Za dwa dni mam poznać ostateczne warunki i podpisać kontrakt...
Westchnęłam cicho spoglądając na niego. Chciałam w jego oczach ujrzeć, że to żart, że dziś pierwszy kwietnia a on chciał zrobić sobie ze mnie jaja... jednak jego oczy wyrażały tylko i wyłącznie dwie rzeczy. Prawdę i ból...
Droga do restauracji nie trwała nam zbyt długo. Niecałe dwadzieścia minut później znaleźliśmy się pod ulubioną knajpką Reusa.
- Jak było na zgrupowaniu? - zapytałam, gdy siedzieliśmy już przy wolnym stoliku w rogu sali. Delikatny, czerwony kolor ścian idealnie łączył się z tego samego koloru dodatkami i serwetkami jak i białym obrusem.
- Męcząco, ale fajnie - uśmiechnął się w moją stronę - Choć bardzo za wami tęskniłem i nie było nawet chwili bym o was nie myślał - dodał nachylając się by być bliżej i bliżej moich ust. Ułatwiłam mu zadanie i ucałowałem jego wspaniałe usta.
- Jesteś kochany - powiedziałam chwytając jego dłoń leżącą na stole.
- Dla ciebie zawsze - odpowiedział radośnie - Dla was - poprawił się szybko i wyszczerzył się jeszcze bardziej. Zachichotałam cicho - Smacznego słoneczko - rzekł zabierając do dłoni sztućce.
- Wzajemnie - odparłam zabierając się za jedzenie. Byłam głodna jak wilk. Karl był coraz większy i domagał się bym i również ja była większa.
- Smakuje ci - zaśmiał się blondyn widząc jak wcinam,
- To przez Karla - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Nie ładnie zganiać na naszego grzecznego synka - zarechotał. Wytknęłam mu w odpowiedzi język i wróciłam do pałaszowania jedzenia. Roześmiany wzrok piłkarza przez cały czas spoczywał na mojej osobie - Jesteś taka piękna - rzekł oczarowany - Chyba będę musiał się starać przez cały czas byś chodziła z tym cudownym brzuszkiem - dodał.
- Rozumiem, że chcesz otworzyć przedszkole - zaśmiałam się.
- Nie - odparł krótko - Jedynie chcę mieć czwórkę dzieci.
- W sumie... z tobą mogę mieć to przedszkole - uśmiechnęłam się uroczo i patrząc wprost w jego oczy, posłałam mu buziaka.
Po mile spędzonym obiedzie Marco wziął mnie na spacer tak, jak zarządził po przyjeździe. Jego dłoń kurczowo trzymała moja, a jego buzia nie zamykała się nawet na chwilę. Zdawał mi całkowitą relację z obozu, nie pomijając ani momentu. Nawet tego, że trener powierzył mu opaskę kapitana na ten rok. Byłam z niego niesamowicie dumna.
- Ale odmówiłem - rzekł a stanęłam jak wryta. Nie ruszałam się przez bardzo długi moment i patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć w jego słowa.
- Jak to? - zapytałam.
- Miałem ci to powiedzieć w domu.. ale nie mogę już tego trzymać w sobie.
- Marco? - ponagliłam go, gdy przed dłuższą chwilę nic nie mówił.
- Może usiądziemy? - wskazał na ławkę, gdzie po chwili siedzieliśmy - Odmówiłem, dlatego... dlatego, że postanowiłem odejść z Borussii - rzekł łamiącym się tonem. Bawił się nerwowo moją dłonią - Uciekniemy stąd i będziemy bezpieczni - wyjaśnił - Tam gdzie pojedziemy nie będzie wam nic groziło. Może tam nas nie znajdzie - mówił a po moich policzkach spływały łzy. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Jego wypowiedź nadal odbijała się echem w mojej głowie. Chciał zmienić swój ukochany klub, byśmy byli bezpieczni. Dla mnie, dla Karla... Nie mogłam do tego dopuścić...
- Proszę powiedz, że jeszcze wszystko idzie odkręcić - szepnęłam.
- Jestem już po rozmowie wstępnej. Za dwa dni mam poznać ostateczne warunki i podpisać kontrakt...
Westchnęłam cicho spoglądając na niego. Chciałam w jego oczach ujrzeć, że to żart, że dziś pierwszy kwietnia a on chciał zrobić sobie ze mnie jaja... jednak jego oczy wyrażały tylko i wyłącznie dwie rzeczy. Prawdę i ból...
__________________________
Dobry wieczór 😘 <3
Przepraszam, że dziś tak późno :( i za błędy również :/
Czekam na wasze opinie ;))
Do piątku ❤
nadal moje serduszko cierpi na myśl, że Marco odejdzie z BVB... ale wiem, że robi to dla swojej rodziny i tę decyzję próbuję zrozumieć :| ważne, żeby Thom ich nie odnalazł...
OdpowiedzUsuńDAJCIE MI TAKIEGO CUDOWNEGO JAK MARCO, TO TEŻ MOGĘ DAĆ MU CAŁE PRZEDSZKOLE XD
czekam na kolejny, buziaki :*
Jak zawsze wspaniały, on musi to jakoś odkręcić, plissss. Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJestem, jestem!
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział cudny jak zwykle ^^
Jejciu, ja mam nadzieję, że wszystko się jakoś poukłada, że będzie dobrze i że nic nie wykombinujesz :D Oby tylko Thom ich nigdzie nie znalazł, bo chyba on mógłby najbardziej wszystko zepsuć.
Weny!
Buziaki :**
Jak się coś ułoży to zaraz musi się popsuć :( Eh... :/
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieje, że wszystko się jakoś im ułoży, a Thom ich już nigdy nie znajdzie.
Czekam na kolejny rozdział kochana! :*
Buziaki! :*
Hello! :D
OdpowiedzUsuńAle mi się podoba! ^^
Dlaczego?
Bo ten nasz Marco jest taki cuuudaśny! ♥ Zachowuje się jak doskonały mężczyzna... Mój ideał. ♥ Ale skoro nie chce przedszkola to może... drużynę piłkarską? xD Przecież wie na czym polega trening piłkarski. :P
No i czemu jeszcze mi się podoba?
Bo reakcja Sky była taka sama jak moja...
Może przekona naszego Reusa, żeby został w BVB... De facto on jest mega sławnym piłkarzem, więc nie ucieknie. Nie ucieknie, nawet jeśli poleci na drugi koniec świata... Nikt nie powiedział, że ten bydlak nie będzie w stanie nie pojechać za nimi... To nie będzie trudne, bo w dobie internetu wszystko jest ogólnodostępne.
Moim zdaniem oboje (i Sky i Marco) powinni się raz jeszcze zastanowić, może coś wskórają..
Z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
BUZIAKI :*