piątek, 30 września 2016

Po trzydzieste piąte: Nadzieja

Nie wiedziałem co mam już robić. Sky nie dopuszczała do siebie w ogóle tej wiadomości, że mielibyśmy wyjechać z Dortmundu. Nie wyobrażała sobie, mnie w innym klubie niż Borussia. To miejsce było dla niej domem i dla mnie również. Nie chciała by nasze dziecko wychowywało się gdziekolwiek indziej niż tutaj, lecz te słowa, które wypowiedziała na samym końcu swojej wypowiedzi sprawiły, że tym razem to mnie zamurowało. Minęła chwila zanim jej słowa dotarły do mnie ostatecznie, a moje całe ciało oblało ciepło jak i niesamowicie ogromna radość. Będziemy mogli zostać, będziemy mogli być szczęśliwi.... Tutaj.
- Thom siedzi w więzieniu. Ciocia wniosła o zakaz zbliżania się do naszej rodziny. Sąd po wszystkich zebranych zeznaniach. Moich, cioci... moich byłych sąsiadów... postanowił, że dla bezpieczeństwa zostanie on przewieziony do więzienia w Dublinie - mówiła z ulgą w głosie - Będziemy bezpieczni Marco - dodała przez płacz - A to wszystko dzięki cioci - zakończyła wtulając się z całej siły w moje ciało. Objąłem ją swoimi ramionami z całych sił i nie szczędziłem sobie łez. Przez tyle czasu, gdy się z nim trudziliśmy w końcu będziemy mieli nasz wymarzony spokój. Zwinnym ruchem odnalazłem jej usta i z ogromną radością wpiłem się w jej cudowne usta.
- Zaraz... co? - zapytałem zdziwiony - Ciocia?
- Ciocia - przytaknęła - Gdy spytałam się jakim cudem.. odpowiedziała mi, że ma swoje wtyki - wyjaśniła po czym oboje się zaśmialiśmy.
- W takim razie.. wracajmy do domu - uśmiechnąłem się szeroko i podałem jej dłoń. Z moją pomocą wstała z miejsca i skierowaliśmy się w stronę auta. Nie potrafiłem myśleć o czymkolwiek innym. Jedyne co siedziało w mojej głowie to to, że zostanę w Borussii, zostanę w domu... W moim domu wychowam mojego wspaniałego syna. W moim jedynym miejscu na ziemi. W moim Dortmundzie. Ze Sky przy boku...
- Tak bardzo cię kocham - powiedziałem w jej usta, gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania - Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo - mówiłem skradając z jej ust czułe pocałunki.
- Ja też - powiedziała uśmiechnięta kładąc dłonie na moich policzkach. Spoglądała w moje oczy z ogromną czułością i radością. Na dodatek ponownie ujrzałem w nich jej cudowne ogniki. Ponownie przytuliłem ją mocno do siebie i przez dłuższy czas w ogóle nie chciałem jej puścić - Pójdę się położyć - ucałowała mnie w policzek i skierowała się w stronę sypialni. Obserwowałem dokładnie każdy jej ruch, aż do momentu, gdy nie zniknęła za drzwiami.
- W końcu - mruknąłem radośnie sam do siebie.
Ruszyłem w stronę kuchni, gdzie wstawiłem wodę na herbatę. Zwinnym ruchem wybrałem numer do cioci i czekałem aż odbierze połączenie.
- Witaj słońce - usłyszałem jej uradowany głos w słuchawce.
- Dziękuje ciociu - wypaliłem na starcie - Dziękuje - powtórzyłem - Będę ci wdzięczny do końca życia - zakończyłem.
- Nie dziękuj mi Marco - odpowiedziała natychmiast - Już od dłuższego czasu maczałam w tym palce. Powinnam was przeprosić, że to tak długo trwało, ale policja chciała konkretne dowody, które dostała dopiero po nieszczęśliwym wypadku z ochroniarzem - wyjaśniła.
- Mimo wszystko będę ci wdzięczny - powtórzyłem po raz kolejny - Zawsze.
- No dobrze, już dobrze - mruknęła - Jak Karl? - usłyszałem.
- W porządku - odpowiedziałem uśmiechając się na samą myśl o moim małym brzdącu - Bardzo grzeczny chłopiec z niego. Nie kopie swojej mamy, nie kręci się - dodałem.
- To wspaniale! Zuch chłopiec - odparła.
- Ciociu.. zapraszam cię na obiad. Jutro o piętnastej pasuje? - zapytałem.
- Dla was zawsze i wszędzie znajdę czas - odpowiedziała - Dziękuje za zaproszenie.
- Kocham cię - rzekłem podchodząc do okna i wpatrując się w panoramę Dortmundu - I dziękuje...
- Marco... - jęknęła na co się zaśmiałem - Też cię kocham maleńki - odparła - Do jutra.
- Do zobaczenia - rzekłem by po chwili się rozłączyć.
Kolejny raz tego dnia na moją twarz wkradł się uśmiech, gdy poczułem jak zgrabne dłonie Sky oplatają mój brzuch a ona sama wtula się w moje plecy. Obróciłem się w jej stronę i przyciągnąłem do siebie. Złożyłem na jej czole czuły pocałunek by po chwili skraść kolejnego z jej ust...
- Od teraz... będziesz najszczęśliwszą kobietą na ziemi kochanie - szepnąłem na jej ucho, lekko je przygryzając.Usłyszałem jej cichy jęk na co zachichotałem cicho za co dostało mi się lekko przez głowę - No co? - poruszyłem zabawnie brwiami.
- Jak ja cię kiedyś uduszę - powiedziała roześmiana - To już ci nie będzie tak radośnie - dodała.

________________________

Hej, hej ❤
Ja tutaj tylko na chwilkę :(
Przepraszam za to, że zjawię się u was dopiero w następnym tygodniu, jak i za błędy :((
Do piątku ❤

piątek, 23 września 2016

Po trzydzieste czwarte: Ucieczka

Z radością czekałam na jednej z ławeczek na lotnisku. Moja noga nie potrafiła się uspokoić, a ja już nie mogłam wytrzymać. Gdy tylko ujrzałam grupkę w żółtych koszulkach od razu ruszyłam w ich stronę. Moją twarz ozdobił ogromny wyszczerz w momencie kiedy ujrzałam moją blond lamę. Marco momentalnie objął mnie swoimi ramionami i czule wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pieszczotę z tęsknotą. 
- Moje kochane maleństwo - powiedział czule całując mnie w czoło.
- Kocham cię - odparłam.
- Ja też - uśmiechnął się - Idziemy? - zapytał, na co pokiwałam mu twierdząco głową. Jego dłoń momentalnie chwyciła moją i splotła nasze palce razem - Jak Karl?
- Był grzeczny - odpowiedziałam uśmiechnięta kładąc swoją drugą dłoń na brzuchu - Bardzo grzeczny - dodałam szczerząc się w stronę piłkarza, który nie pozostał mi dłużny i sekundę później już ukazywał swoje zęby w szerokim uśmiechu.
- Posłuchał tatusia - odparł dumnie.
Kierowaliśmy się wprost na parking, gdzie stał zostawiony przeze mnie samochód. Marco od razu zauważył swoją kolejną miłość i gdy tylko otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, szybko znalazł się za jej kierownicą.
- Powiesz mi w domu? - spojrzałam na niego, gdy tylko przypomniało mi się o tym, że miał mi coś powiedzieć, gdy wróci.
- Tak - rzekł natychmiastowo - Lecz będziesz musiała jeszcze chwilę poczekać, ponieważ najpierw zabieram cię na pyszną kolację, a później spacer - wyjaśnił.
- Noooo dobra - zgodziłam się, chociaż ciekawość zżerała mnie od środka. Nie mogłam już doczekać się aż słowa, które chciał mi przekazać w końcu wypłyną z jego ust.
Droga do restauracji nie trwała nam zbyt długo. Niecałe dwadzieścia minut później znaleźliśmy się pod ulubioną knajpką Reusa.
- Jak było na zgrupowaniu? - zapytałam, gdy siedzieliśmy już przy wolnym stoliku w rogu sali. Delikatny, czerwony kolor ścian idealnie łączył się z tego samego koloru dodatkami i serwetkami jak i białym obrusem.
- Męcząco, ale fajnie - uśmiechnął się w moją stronę - Choć bardzo za wami tęskniłem i nie było nawet chwili bym o was nie myślał - dodał nachylając się by być bliżej i bliżej moich ust. Ułatwiłam mu zadanie i ucałowałem jego wspaniałe usta.
- Jesteś kochany - powiedziałam chwytając jego dłoń leżącą na stole.
- Dla ciebie zawsze - odpowiedział radośnie - Dla was - poprawił się szybko i wyszczerzył się jeszcze bardziej. Zachichotałam cicho - Smacznego słoneczko - rzekł zabierając do dłoni sztućce.
- Wzajemnie - odparłam zabierając się za jedzenie. Byłam głodna jak wilk. Karl był coraz większy i domagał się bym i również ja była większa.
- Smakuje ci - zaśmiał się blondyn widząc jak wcinam,
- To przez Karla - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Nie ładnie zganiać na naszego grzecznego synka - zarechotał. Wytknęłam mu w odpowiedzi język i wróciłam do pałaszowania jedzenia. Roześmiany wzrok piłkarza przez cały czas spoczywał na mojej osobie - Jesteś taka piękna - rzekł oczarowany - Chyba będę musiał się starać przez cały czas byś chodziła z tym cudownym brzuszkiem - dodał.
- Rozumiem, że chcesz otworzyć przedszkole - zaśmiałam się.
- Nie - odparł krótko - Jedynie chcę mieć czwórkę dzieci.
- W sumie... z tobą mogę mieć to przedszkole - uśmiechnęłam się uroczo i patrząc wprost w jego oczy, posłałam mu buziaka.
Po mile spędzonym obiedzie Marco wziął mnie na spacer tak, jak zarządził po przyjeździe. Jego dłoń kurczowo trzymała moja, a jego buzia nie zamykała się nawet na chwilę. Zdawał mi całkowitą relację z obozu, nie pomijając ani momentu. Nawet tego, że trener powierzył mu opaskę kapitana na ten rok. Byłam z niego niesamowicie dumna.
- Ale odmówiłem - rzekł a stanęłam jak wryta. Nie ruszałam się przez bardzo długi moment i patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć w jego słowa.
- Jak to? - zapytałam.
- Miałem ci to powiedzieć w domu.. ale nie mogę już tego trzymać w sobie.
- Marco? - ponagliłam go, gdy przed dłuższą chwilę nic nie mówił.
- Może usiądziemy? - wskazał na ławkę, gdzie po chwili siedzieliśmy - Odmówiłem, dlatego... dlatego, że postanowiłem odejść z Borussii - rzekł łamiącym się tonem. Bawił się nerwowo moją dłonią - Uciekniemy stąd i będziemy bezpieczni - wyjaśnił - Tam gdzie pojedziemy nie będzie wam nic groziło. Może tam nas nie znajdzie - mówił a po moich policzkach spływały łzy. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Jego wypowiedź nadal odbijała się echem w mojej głowie. Chciał zmienić swój ukochany klub, byśmy byli bezpieczni. Dla mnie, dla Karla... Nie mogłam do tego dopuścić...
- Proszę powiedz, że jeszcze wszystko idzie odkręcić - szepnęłam.
- Jestem już po rozmowie wstępnej. Za dwa dni mam poznać ostateczne warunki i podpisać kontrakt...
Westchnęłam cicho spoglądając na niego. Chciałam w jego oczach ujrzeć, że to żart, że dziś pierwszy kwietnia a on chciał zrobić sobie ze mnie jaja... jednak jego oczy wyrażały tylko i wyłącznie dwie rzeczy. Prawdę i ból...

__________________________

Dobry wieczór 😘 <3
Przepraszam, że dziś tak późno :( i za błędy również :/ 
Czekam na wasze opinie ;))
Do piątku ❤

piątek, 16 września 2016

Po trzydzieste trzecie: Decyzja podjęta

Kolejne dni mijały bez żadnych zaskoczeń. Wszystko było spokojnie. Sky nic nie groziło.. Thom nagle zniknął. Na nasze szczęście. Za dwa dni wracamy do Dortmundu. Już nie mogłem się doczekać, aż będę przy nich. Wtedy będę na sto procent pewien, że są bezpieczni. Przez cały czas zgrupowania miałem do przemyślenia pewną sprawę, więc gdy tylko znalazła się chwila wolnego czasu, zaraz po telefonie do mojej kaczuszki, od razu główkowałem każde plusy i minusy mojej decyzji. No i tak w końcu przyszedł dzień i godzina w której się zdecydowałem. 
- Wstawaj blondi - zarechotał Auba wchodząc do naszego pokoju - Za dwie minuty mamy być na dole - dodał uderzając lekko palcem w tarczę swojego zegarka.
- Cholera - mruknąłem i zerwałem się szybko by przyszykować się do treningu - Straciłem rachubę czasu - dodałem kierując się szybko do łazienki. Ogarnąłem się w miarę i ruszyłem w stronę drzwi - A ty co? - zapytałem spoglądając na Gabończyka, który leżał na swoim łóżku i czekał na mnie. 
- Miałeś jeszcze dziesięć minut - rzekł roześmiany - Chciałem tylko sprawdzić jaki jesteś szybki - dodał śmiejąc się głośno, gdy rzuciłem w niego poduszką.
- To idziemy? - zapytałem spoglądając na niego wyczekująco.
- Ehe - mruknął podnosząc swoje cztery litery z materaca. Ruszyłem przed nim, lecz po chwili napastnik dorównał mi kroku. 
- Witam panowie! - usłyszałem za swoimi plecami głos Łukasza, który po chwili również szedł obok mnie.
- Siema Piszczu - powiedziałem przybijając przyjacielowi piątkę.
- Jak tam? - zagadnął Pierre.
- W porządeczku moje mordki - odpowiedział radośnie - A u was? 
- Okej - odpowiedziałem uśmiechając się porozumiewawczo do przyjaciela.
- Cudownie - odparł napastnik - Tylko mógłbym jeszcze troszkę pospać - dodał przeciągając się na różne strony.
Gdy tylko dołączył do nas Papa, całą czwórką skierowaliśmy się do hotelowego holu. Wszyscy już byli oprócz spóźnialskiej dwójki jaką byli Durm i Pulisic.
- Jesteśmy! - pisnął siedemnastolatek wybiegając razem z Erikiem ze schodów.
- Ta cholerna winda nie chciała przyjechać - zaczął się tłumaczyć Durm a trener machnął tylko z rozbawieniem dłonią. Wszyscy wsiedliśmy do autobusu, który ruszył w stronę naszego boiska treningowego..
Po trzech godzinach w końcu nastał koniec. Słońce grzało niesamowicie, a z naszych ciał pot lał się strumieniem ale gdy tylko zimna prysznicowa woda zaczęła spływać po moim ciele odetchnąłem z ulgą. Odświeżony kierowałem się z powrotem do autobusu i zająłem jedno z miejsc na samym końcu. Rozłożyłem się wygodnie i czekałem na resztę.
- Ten znowu śpi - usłyszałem głos wielkiego pana Aubameyanga.
- Nie śpię pacanie! - odparłem spoglądając na niego - Lepiej patrz na siebie. Ledwo wrócimy do hotelu ty już będziesz robił nynu - odgryzłem się. 
Mój śmiech przybrał na sile jeszcze bardziej, gdy napastnikowi zabrakło argumentów i ze śmiechem pokazał mi środkowy palec. Usiadł koło mnie i zaczął coś mruczeć w moją stronę. Wiedziałem, że robi to specjalnie więc spojrzałem na niego wzrokiem, którego nienawidził. Momentalnie zaczął rozmawiać głośniej.
- Ładnie go wytresowałeś rudy - zaśmiał się Łukasz.
- Zdam ci kiedyś moje triki - odparłem śmiejąc się z obrońcą.
- Haha hihi - zaczął Auba - Żebyś ty czasem jutro nie obudził się z jedną brwią - zagroził mi palcem.
- Tylko byś spróbował padalcu - rzekłem.
- Chcesz się przekonać? - zapytał poruszając brwiami.
- Teraz, to muszę porozmawiać z moją ukochaną kaczuszką - odparłem widząc zdjęcie Sky na moim telefonie.
- Leć kaczorku - zakończył śmiejąc się wraz z chłopakami.
Wieczorem, gdy Pierre poszedł pograć z chłopakami w fifę, miałem chwilę by po raz ostatni przemyśleć wszystko dokładnie. Dziś nadszedł ten dzień w którym musiałem podać wstępną decyzję, a ona już została podjęta...
Odchodzę... odchodzę z Borussii do Arsenalu... Dla naszego bezpieczeństwa...

______________________________________________________

Hej, hej :)
Jak tam u was? :))
Ja wiem, że znów krótki :/ przepraszam bardzo :/
Obiecuje poprawę :C
Za błędy również przepraszam :)
Do piątku ♥

piątek, 9 września 2016

Po trzydzieste drugie: Kończę ze sobą

Miałam dość... Nie miałam już siły na nic. Jedyną myślą, która trzymała mnie przy życiu było to, że mam dla kogo żyć. Był Marco i jeszcze Karl. Dla tej dwójki musiałam przeżyć wszystko. Bo strasznie ich kochałam. Nie mogłam się poddać. Nie mogłam pokazać temu dupkowi, że jestem słaba i się go boje. Pokaże mu na co mnie stać. Pokaże mu, że już nie należę do niego i nie może mną rządzić. Pokaże mu, że on już nie należy do mojego życia i może zniknąć...
- Proszę - powiedziałam starając się aby mój głos był normalny - Ciocia - powiedziałam cicho.
Chwilę później tonęłam już w uścisku cioci Ann. Wtuliłam się w nią mocno, a ona objęła mnie szczelnie swoimi ramionami.
- Już dobrze kochanie - szepnęła całując mnie czule w głowę - Nie pozwolę was skrzywdzić - zapewniła - Zajmę się tym...
- Ciociu..
- Już nic nie mów Sky - odpowiedziała uśmiechając się delikatnie - Wiem co robić - dodała spoglądając z pewnością wprost w moje oczy. Westchnęłam cicho, kiwając bezradnie głową - Wiesz, że nie możesz się denerwować - rzekła.
Ponownie skinęłam jej głową i ponownie zatonęłam w jej ramionach. Przymknęłam na moment swoje oczy, by choć na chwilę uciec od tego świata, od wszystkich problemów.
- Prześpi się - usłyszałam koło ucha - Dobrze ci to zrobi - dodała uśmiechając się lekko.
Ułożyłam się wygodnie, a ta okryła mnie szczelnie kołdrą. Oznajmiła mi, że będzie w salonie i zniknęła za drzwiami sypialni. Spoglądałam na okno starając się odpłynąć...
Obudziłam się, gdy na niebie słońce grzało już dosyć mocno. Spojrzałam na zegarek, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy ujrzałam godzinę dwunastą.
- Dzień dobry - powiedziałam do wszystkich siedzących w jadalni. Mason i Erwin zajadali kanapki przygotowane przez ciocię tak, aż im się uszy trzęsły. Natomiast ona sama stała oparta o szafkę kuchenną i z uśmiechem wypisanym na twarzy wpatrywała się w ten obrazek.
- Witaj kochanie - odpowiedziała zadowolona.
Posłałam chłopakom uśmiech, gdy również oni mi odpowiedzieli. Zakosiłam im trzy kanapki i usiadłam blisko cioci.
- Karl i ja mówimy, że przepyszne - rzekłam oczarowana z pełną buzią, co wywołało u cioci głośny śmiech. Sama po chwili dołączyłam do niej.
- Pani Sky ma racje - odezwał się brunet.
- Sky Erwin, Sky - poprawiłam go uśmiechając się do niego ciepło.
- Tak jest pani kapitan - zaśmiał się.
- Wy tak wszyscy? - zapytałam roześmiana.
- Raczej tak - rzekł Mason.
Pokręciłam rozbawiona głową i upiłam łyk ciepłej herbaty, którą przygotowała mi ciocia...
Dziś zmieniam swoje życie. Życie, w którym nie będzie Thoma. Szczęśliwe życie...
- Dzień dobry kaczuszko - usłyszałam głos Marco w słuchawce - Wszystko dobrze? - zapytał.
- Cześć - odparłam uśmiechnięta - W porządku. Tęsknimy za tobą - dodałam.
- Ja też.. ale już niedługo wracam... - rzekł - No dobra... to niedługo to raczej źle powiedziane, ale uwierz.. gdy tylko wrócę mam do ciebie pewną wiadomość - oznajmił.
- Więc wiedz, że czekam z niecierpliwością - odpowiedziałam.
- Ciocia dzwoniła, że przyjedzie.
- Tak, jest już - odparłam - Ciesze się, że przyjechała - dodałam.
- Humor lepszy słyszę - stwierdził, a ja wiedziałam, że się uśmiecha.
- Dzięki niej i tobie - wyznałam zgodnie z prawdą. Swoje kroki skierowałam do sypialni, gdzie chwilę później położyłam się na łóżku. Karl był coraz cięższy, a moje plecy dawały się we znaki. Uśmiech podczas rozmowy z Marco nie schodził mi w ogóle z twarzy. Mój wzrok cały czas spoczywał na naszym wspólnym zdjęciu, które powieszone było na ścianie naprzeciwko łóżka. Tak bardzo go kochałam... I to dla niego chciałam dalej żyć...

____________________________

Hej, hej :))
Za błędy przepraszam :/
Do piątku ❤

piątek, 2 września 2016

Po trzydzieste pierwsze: Załamanie

Wracaliśmy właśnie w kierunku hotelu z treningu. Wszystkim dopisywały wyśmienite humory. Śpiewaliśmy różne piosenki zarazem sprawdzając media społecznościowe. Gdy już przeglądnąłem wszystko z uśmiechem zacząłem przyglądać się mojej pięknej tapecie, na której byliśmy we dwójkę. Ja trzymający dłonie na brzuchu Sky, które ułożyłem w kształcie serca. Z każdym momentem przekonywałem się, że ten nasz wspaniały Piszczu to całkiem niezły fotograf był. Chyba pomylił się z powołaniem. Moje przemyślenia przerwał telefon. Przeciągnąłem palcem po ekranie i przyłożyłem aparat do ucha,
- Co tam Andre? - zapytałem, uśmiechając się w stronę Auby, który gestykulował coś w moją stronę. Jednak mój uśmiech zszedł momentalnie, gdy usłyszałem powód, przez który ochroniarz do mnie zadzwonił.
- On tutaj był Marco - westchnął - Goniliśmy go... Aż do momentu, gdy rzucił się na Luke. Nawet nie wiedzieliśmy, gdy wyciągnął nóż i dźgnął go w brzuch - przerwał na moment, by zaczerpnąć ociężale powietrza - Uciekł nam... - zakończył.
- Co z nim?
- Żyje, wszystko w porządku - wyjaśnił - Jesteśmy obecnie w szpitalu. Zadzwoniłem do dwóch kumpli, którzy na czas naszego pobytu tutaj zajmą się ochroną Sky - dodał.
- Dzięki Bogu, że nic wam wszystkim nie jest - odetchnąłem z ulgą, lecz moje dłonie nadal drżały - Sky... Sky wie? Nie powinna się teraz denerwować - powiedziałem przejęty.
- Spokojnie - odpowiedział - Wie, nie chciała się uspokoić. Rozkazała zawieźć mi się do szpitala, by dowiedzieć się co z Lukiem, ale zadzwoniłem do twojej cioci i ona się nią zajęła - rzekł.
- Dobrze... - westchnąłem zrezygnowany - W takim razie... Dziękuje chłopaki - mruknąłem smutno.
- To nasza praca Marco - powiedział.
- Gdybym mógł coś zrobić.. gdybym mógł pomóc finansowo jakkolwiek... To dzwoń - rzekłem pewnie.
- Będę pamiętać - odpowiedział - Do zobaczenia...
Chwilę później brunet się rozłączył a ja... Ja momentalnie straciłem chęci i ochotę na wszystko, ale i również humor. Miałem ogromną nadzieję, że z Lukiem będzie wszystko w porządku. Nie chciałbym, aby stało mu się cokolwiek złego. Ani jemu, ani Andre a przede wszystkim cioci i Sky. Gdybym mógł, już dzisiaj wracałbym z powrotem do Dortmundu... ale jak zawsze nie mogę. Muszę tutaj siedzieć i martwić się na odległość. Gdy życie moich bliskich i znajomych jest zagrożone przez jednego popieprzonego typa, który nie potrafi zostawić nas w spokoju.
Gdy tylko dotarliśmy do hotelu, momentalnie pognałem do ogrodu, gdzie wybrałem numer ukochanej.
- Sky, kochanie - szepnąłem.
- Marco... tak się bałam - powiedziała łkając - On znajdzie nas wszędzie... Nie da nam spokoju do końca życia - dodała płacząc - Nie chcę nikogo narażać więcej....
- Kaczuszko - mruknąłem smutno - Nie rób nic głupiego błagam - dodałem przestraszony - Nie pozwolę byś odeszła z mojego życia słyszysz? Nie teraz, gdy skradłaś cały mój świat - wyjawiłem - Wymyślimy coś, gdy wrócę. Obiecuje - zapewniłem - Wiesz, że nie możesz się denerwować. Jeśli nie chcesz tego zrobić dla siebie... to zrób to dla Karla - poprosiłem.
- Spróbuje - szepnęła - Ciocia jest - dodała cicho.
- Wiem słońce. Andre do mnie dzwonił - wyjaśniłem - Tak bardzo cię kocham - rzekłem - I tak bardzo się bałem...
- Powinieneś odpoczywać - zauważyła zmieniając temat.
- Odpoczywam - odparłem.
- Przebywając na dworze?
- Nie chciałem, by ktokolwiek mnie słyszał - powiedziałem - Już późno. Spróbuj zasnąć kochanie.
- Dobrze, dobranoc. Kocham cię.
Rozłączyła się zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć. Westchnąłem załamany chowając twarz w dłoniach. Dlaczego cały czas spada na nas cierpienie?... Co ta dziewczyna zrobiła, że cały czas jest skazana na nieszczęście?...
Miałem ogromną ochotę coś rozwalić. Wykrzyczeć całemu światu jak to wszystko mnie boli. Przymknąłem swoje oczy, oddychając głęboko. Zacisnąłem dłonie w pięści powstrzymując się ostatkami sił by niczego nie zrobić. Ruszyłem wgłąb ogrodu, by tylko ostudzić swoje nerwy.
- Rudy co jest? - usłyszałem głos Piszczka za swoimi plecami...
W tamtym momencie nie wytrzymałem. Z łzami płynącymi po moich policzkach ruszyłem w stronę przyjaciela, by po chwili wtulić się w jego ramiona. Łukasz objął mnie przyjacielsko, zarazem pozwalając mi wypłakać się w jego ramię.
- Marco? - zaczął po chwili, gdy pomału się uspakajałem - Wiesz, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć?
- Wiem Piszczu, wiem - odpowiedziałem - Przepraszam, za to co przed chwilą miało miejsce - mruknąłem ocierając swoje policzki, po których spływały przed chwilą słone krople cieczy.
- Nie masz za co przepraszać - warknął - Przecież... a zresztą - machnął ręką - Powiesz mi? Może zrobi ci się lżej - spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie by dodać mi otuchy.
- Nie może - rzekłem - Na pewno - dodałem, wzdychając cicho. Gdy uspokoiłem się calkowicie zacząłem mu wszystko opowiadać...

______________________________

Przepraszam, że dziś jestem tak późno :((
Opowiadajcie jak tam po pierwszym dniu? :))
Która klasa na was czeka w tym roku? 
Mnie 3lo co się z tym liczy... Maturka ❤ o której mówili nam wszystko i zapisywaliśmy przebieg egzaminów nawet w pierwszym dniu a co! XD 
Lecę <3
Do piątku ❤