piątek, 8 kwietnia 2016

Po dziesiąte: Zostaw mnie!

Ból, który poczułam tuż po obudzeniu się sprawił, że z moich oczu poleciało kilka słonych łez. Syknęłam dosyć głośno, próbując podnieść swoje powieki. Udało mi się dopiero po kilku próbach. Do mojego nosa momentalnie dotarł ten sterylny zapach szpitala, jednak był on pomieszany z męskimi perfumami...
Delikatnie przekręciłam swoją głowę w bok a moim oczom ukazał się widok blondyna śpiącego na krześle...  Jednak słysząc szmer natychmiast się przebudził. Patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. Nie wiedział jednak co ma zrobić. Zacisnęłam swoje pięści a on widząc to szybko wybiegł z sali. Po chwili jednak ponownie ktoś do niej wszedł. Skrzywiłam się lekko widząc kobietę w białym kitlu. Miała około czterdzieści parę lat a jej szczery uśmiech pewnie zarażał innych... jednak nie mnie.
- Witamy w świecie żywych Sky - powiedziała - Jak się czujesz? - zapytała czule.
- Wszystko mnie boli - odpowiedziałam ochryple.
- Powiem pielęgniarce i przyniesie ci jakieś leki przeciwbólowe - rzekła zapisując coś na mojej karcie wiszącej na oparciu łóżka.
- A... a... - jąkałam się - A co z dzieckiem - zapytałam a moje dłonie zaczęły się trząść.
- Niestety nie przeżyło - oparła smutno. Usiadła obok mnie i położyła swoją dłoń na moją. Delikatnie zaczęła ją gładzić. Nie wytrzymałam... wybuchłam histerycznym płaczem - Przykro mi kwiatuszku - westchnęła cicho - Widzę, że chcesz zostać sama - powiedziała cicho - Pójdę dać pielęgniarce zlecenie - dodała.
Skinęłam bezgłośnie głową i delikatnie obróciłam się na bok. Skuliłam się lekko i przymknęłam swoje oczy. Mimo to, łzom tak udawało się wydostać a ja nie chciałam ich zatrzymywać.
- Han.. Sky - usłyszałam przejęty głos Marco.
Właśnie jego nie chciałam w tamtym momencie widzieć. Nie chciałam jego obecności obok. Nie chciałam go znać.
- Co się stało? - zapytał cicho kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam a on momentalnie ją cofnął - To ty! to ty poszedłeś na policję! - krzyknęłam patrząc zapłakanymi oczami w jego..
- Ja... ja przepraszam - powiedział ze skruchą.
- Nienawidzę cię! - krzyczałam dalej - To wszystko twoja wina! To przez ciebie mnie pobił! Przez ciebie straciłam swoje dziecko! - wrzeszczałam - Przez ciebie! - powiedziałam już ciszej zalewając się łzami. A on stał wpatrując się we mnie szklanym wzrokiem. Warga drżała mu z przerażenia. Pomału zbliżył się do mnie i objął delikatnie. Przez chwilę poczułam się bezpiecznie, lecz momentalnie otrzeźwiałam i odepchnęłam go od siebie.
- Zostaw mnie! - warknęłam.
- Sky.. - szepnął cicho.
- Nienawidzę cię! - wrzasnęłam na całe gardło - Wynoś się stąd!
Na szczęście posłuchał mnie i zrobił to co chciałam. Wyszedł cicho z pomieszczenia zostawiając mnie samą. A ja? ja po raz kolejny płakałam. Straciłam coś, co pokochałam. Straciłam kogoś, kto bez względu na wszystko kochałby mnie przez całe swoje życie... Moje dzieciątko...
Po jakimś czasie, tak jak obiecała mi pani doktor, przyszła pielęgniarka. Pobrała mi krew za jej zleceniem jak i podała przeciwbólowe lekarstwa. Gdy ból lekko przeszedł, ostrożnie podeszłam do niewielkiego fotela, który przeznaczony był do spania, jeśli ktoś miałby tutaj nocować i usiadłam na nim podkurczając swoje nogi. Syknęłam lekko z bólu, który jednak całkowicie nie przeszedł i skuliłam się jak tylko mogłam. Wpatrywałam się w rozchodzący za oknem krajobraz Dortmundu. Patrzyłam jak ludzie kierowali się do pracy lub z niej wracali, szli na jakieś spotkanie bądź randkę... Nie wiem ile czasu tak spędziłam ale na dworze się ściemniło. Odwróciłam lekko głowę, gdy ktoś delikatnie zapukał do drzwi...
- Pani Sevel... - powiedziałam spoglądając na starszą kobietę.
- Dobry wieczór słoneczko - rzekła czule i ucałowała mnie w głowę - Jak się czujesz? - zapytała.
- Jak mam się czuć? - odparłam pytaniem na pytanie, a łzy po raz kolejny napłynęły do moich oczu - O mało co nie zginęłam... straciłam dziecko - mówiłam przez płacz a sąsiadka ścierała szybciutko łzy z moich policzków - I to wszytko przez Marco - mruknęłam z wyrzutem - To on poszedł na policję - wytłumaczyłam.
- Przykro mi kochanie - szepnęła tuląc mnie do siebie - Wiem, że poszedł - dodała cicho - Ale on chciał dobrze...
- Chciał dobrze?! - podniosłam swój głos - Po jakiego chce wtrącić się w moje życie!...
- Nie wiem słońce - odparła obejmując mnie szczelniej - Nie wiem - powtórzyła całując mnie w głowę...

____________________________________

Hej, hej misiaczki <3
Jak tam u was? :))
Za nami już dziesiątka, jak to szybko leci :)
Do następnego ❤

7 komentarzy:

  1. ej no, zamiast być dobrze jest jeszcze gorzej :<
    biedna Sky, biedny Marco, biedny maluszek... :<< załamię się kiedyś przez te fanfiki, haha :<
    liczę, że od kolejnych rozdziałów będzie coraz bardziej kolorowo, a Sky zmieni swoje podejście do miedzianego!❤
    czekam na kolejny, słonko ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Za dobre intencje dostajesz kopa w dupe... :( Jak często jest to prawdziwe... Szkoda mi Marco :< Chciał dobrze, a wyszło jak zawsze. Sky... Nie dość, że musiała mieszkać z tym katem, to jeszcze teraz straciła dziecko :'( Nawet nie umiem wyobrazić sobie tego, co teraz przeżywa. Straszne... Ale nawet po największej burzy wychodzi słońce, więc mam nadzieję, że jakoś im obojgu się ułoży :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę wen :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny lecz bardzo smutny rozdział. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutno...
    Bardzo smutno...
    To niewyobrażalne dla Sky... Straciła własne dziecko...
    Matko, mam łzy w oczach...
    Wybacz, nie napiszę niczego więcej...

    OdpowiedzUsuń
  5. Straciła maleństwo.. Moja biedna Sky... :( Marco też biedny... Wszyscy biedni!
    Jak ona mogła zamieszkać z tym (...) ;/
    Ale mam nadzieje, że wszystko się ułoży i będą jeszcze szczęśliwi z gromadą dzieci! :D
    Inaczej być nie może XD
    Czekam na więcej Kocie :*
    Buźki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, co mam powiedzieć. :o
    Ten rozdział jest genialny! ♥
    Cóż... jest mi niesamowicie przykro, że Sky straciła dziecko. Widać, że ono znaczyło dla niej bardzo wiele. ♥ Być może to ono sprawiłoby, że Sky odechce się żyć w cieniu tego tyrana, że zapragnie normalnego życia dla siebie i dla niego... Ach... Strasznie mi jej żal... :(
    Rozumiem, że obwinia o wszystko Marco. Gdyby nie poszedł na policję jej partner na pewno nie zezłościłby się, aż tak, ale kto wie, co byłoby potem? Może nie pasowałoby mu coś innego i znów skatowałby naszą bohaterkę, a efekt byłby ten sam?
    Marco chciał dobrze, ale jak wiadomo każdy medal ma dwie strony...
    Skoro złożył zawiadomienie, a teraz Sky znalazła się w szpitalu to policja rozpocznie dochodzenie i pomoże naszej bohaterce... Tylko, że najpierw ona musi chcieć dać sobie pomóc... :(
    Jestem niesamowicie oczarowana! ♥
    Chcę więcej! :)
    Czekam! ^^
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem! Przepraszam za poślizg, ale w weekend nie miałam nawet chwili wolnego, żeby bezczynnie posiedzieć...
    No właśnie, już dziesiątka. Kiedy to zleciało? O.o
    Cudowny rozdział! Ja nie wiem, jak ty to robisz... Jejciu, cholernie mi smutno. Czy ty chcesz, żebym ja się zapłakała? Naprawdę, szkoda mi naszych bohaterów, a przede wszystkim Sky. Utrata dziecka nigdy nie jest łatwa, o ile coś takiego może być łatwe dla ludzkiej psychiki...
    Mam nadzieję, że jednak jeszcze im się poszczęści i wszystko się ułoży. Musi być dobrze :)
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń