Uśmiechnąłem się trzymając tą kruchą, cudną i słodką blondyneczkę w ramionach. Spała sobie smacznie, owinięta po samą buzię kołdrą i tuliła się do mnie mocno. Nie potrafiłem wytłumaczyć tego co zaszło poprzedniej nocy... Poniosło mnie trochę.. poniosło nas... Ale gdyby ktoś zapytałby mnie czy tego żałuje, szczerze, bez żadnego bicia i zawahania odparłbym jedno: Nie, nie żałuje tego...
Delikatnie wydostałem się z jej uścisku i czule całując ją w czoło skierowałem się w stronę kuchni. Zachichotałem cicho, gdy ta zamruczała cicho i odwróciła się w drugą stronę. Pierwszy raz od kilku dni byłem naprawdę szczęśliwy a to spowodowane było obecnością Sky... dziewczyny, która tak delikatnie mówiąc skradała moje serce. Nie była to ani miłość, ani przyjaźń. To było coś pomiędzy... Zakochujesz się panie Reus...
Włączyłem sobie cicho radio i podśpiewując pod nosem, kręciłem bioderkami w rytm muzyki. Wyciągałem wszystkie składniki potrzebne mi do sałatki, którą miałem zamiar podać na śniadanie i ze spokojem ją przygotowywałem. Po chwili jednak przerwałem na moment, gdy po pomieszczeniu rozległ się dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem na ekran... Ciocia Ann...
- Marco?
- Tak ciociu? - odparłem.
- Zabrałeś ją do siebie prawda? - zapytała.
- Mhm - mruknąłem - Nie chciałem by tam wracała...
- Dziękuje - rzekła a ja wyczułem, że się uśmiecha.
- Nie mam pojęcia za co - odpowiedziałem - No ale proszę - zaśmiałem się cicho.
- Dbaj o nią!
- Będę - zapewniłem.
Odłożyłem telefon na bok, gdy siostra mojego taty się rozłączyła. Z uśmiechem powróciłem do przygotowywania sałatki. Gdy wszystko było już gotowe pognałem szybko się ubrać i zostawiając jej karteczkę zaraz wracam :) pognałem migiem do pobliskiej kwiaciarni. Radośnie przywitałem się z sprzedawcą i spojrzałem na różnorodne kwiatki.
- Tą różyczkę poproszę - wskazałem a pan Turner przybrał mi ją ładnie...
Wyszczerzony wracałem do domu, spoglądając co chwilę na różę, którą niosłem w dłoni. Wchodząc do mieszkania od razu ruszyłem w stronę sypialni, gdzie nikogo nie zastałem. Stanąłem przed łazienką i delikatnie zapukałem w drzwi.
- Sky? - zapytałem lecz nikt się nie odezwał.
Ruszyłem więc do kuchni myśląc, że może tam będzie lecz jej również tam nie było. Westchnąłem smutno siadając na jednym z krzesełek przy kuchennym stole. Spojrzałem po raz kolejny na różyczkę, którą trzymałem w dłoni i ze zrezygnowaniem położyłem ją na stole. Schowałem twarz w dłoniach, żałując tego, że wyszedłem z domu i jej nie zatrzymałem.
- Marco? - usłyszałem jej zmartwiony głos. Podniosłem wzrok do góry.. ujrzałem ją. Stała w drzwiach wpatrując się we mnie zlęknionym wzrokiem. Wyglądała cudownie... Włosy opadały jej na ramionach a niebieska bluzka idealnie komponowała się z jej cudownymi błękitnymi oczami. Na moją twarz momentalnie wkradł się kolejny tego ranka uśmiech. Nie uciekła...
- Wyjątkowa różyczka, dla wyjątkowej dziewczyny - wręczyłem jej a ta uśmiechnęła się do mnie uroczo.
- Dziękuje - powiedziała cicho a na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec.
- Szukałem cię - rzekłem odsuwając jej krzesło
- Byłam w ogrodzie, przepraszam, nie słyszałam cię - wyjaśniła
- Myślałem, że uciekłaś - dodałem ciszej.
- Bo ucieknę - mruknęła
- Sky... - szepnąłem.
- Przepraszam cię Marco - wysapała ochryple
- Sky.. - powtórzyłem
- Nie chcę zniszczyć ci życia... przepraszam - wypowiedziała cichutko.
I zniknęła... Zniknęła zostawiając tylko ciepły ślad po swoich wargach na moim czole... i delikatny trzask drzwi oraz zapach jej cudownych perfum rozchodzący się po moim mieszkaniu...
___________________________________
Hej, hej ❤❤
Dziękuje, że jesteście ze mną :*
Zostawiam wam trzynastkę :)
Do piątku ❤