piątek, 5 lutego 2016

Po pierwsze: Jestem.

Niestety Borussia remisuje cztery do czterech w ostatnich minutach do bramki Dortmundu wpada piłka. W jednym z najważniejszych spotkań w sezonie. Cóż za spotkanie, cóż za emocje. Dawno nie padł tak wysoki wynik! Ale zaraz... proszę państwa, ostatnie sekundy Robert Bürki mocnym wybiciem kieruje piłkę do Henricha Mkhiyaryana. Ormianin natomiast doskonałym prostopadłym podaniem oddaje piłkę do Piszczka. Piszczek dośrodkowanie w pole karne... Goool! gool! gooool! Marco Reus! po raz trzeci w tym meczu trafia do siatki. Co on dziś wyprawia na boisku! Wejście smoka proszę państwa! Nie na darmo ten chłopak jest nazywany jednym z najlepszych na świecie. Większość piłkarzy z całego świata, nawet ci najlepsi powinni zazdrościć mu takiej zawziętości. Nic nie jest w stanie go zatrzymać! Upadł i powstał. Sześć miesięcy zmagania się z kontuzją... jeden mecz w którym zagrał niecałe dwadzieścia minut. Ból powrócił.. kolejna operacja kolejne sześć miesięcy a on?... On się nie poddał! Po rocznej przerwie wraca silniejszy! Wraca z ogromnym przytupem! nie zdziwię się, gdy jutro cały świat będzie trąbił o tym wspaniałym chłopaku. Powinien być wzorem dla naśladowania! Rok... powtarzam rok! nie załamał się... Wrócił silniejszy i wiem, że teraz pokaże na co go stać... Zapamiętajcie jego imię... Marco Reus na wieki zostanie zapamiętany w świecie piłkarskim...
Uśmiechnąłem się lekko. Po tylu emocjach musiałem obejrzeć powtórkę tego meczu. Nadal nie dowierzałem, że to wszystko stało się naprawdę... Uczucie, gdy po rocznej przerwie wychodziłem na boisko. Kibice, którzy przywitali mnie owacją na stojąco, a oprawa na żółtej ścianie sprawiła, że miałem ciarki na plecach. Nie sądziłem, że kiedykolwiek spotka mnie taka sytuacja. Moja podobizna wzniesiona w górę. A wokół niej wiele transparentów witających mnie i podziwiających za walkę...
To, że się nie załamałem nie było prawdą. Gdy dowiedziałem się, że będę musiał płazować kolejne sześć miesięcy... przez tydzień nie odzywałem się do nikogo... Ale po tych siedmiu dniach wiedziałem, że nie mogę zaprzepaścić tego nad czym pracowałem wiele lat. Musiałem walczyć o powrót... o to by wrócić do piłki.. I co? I udało się!
- Mój bohater... - poczułem ręce Sandry obejmujące moją szyję. Uniosłem głowę ku górze skradając z jej ust czułego buziaka - Mój wspaniały, waleczny mężczyzna - dodała uśmiechając się słodko. Usiadła na moich kolanach i mocno wtuliła się w moje ciało - Kocham cię - szepnęła.
- Ja ciebie też kochanie - zapewniłem. Pocałowałem ją delikatnie co ona odwzajemniła - Dziękuje, że jesteś
- Będę na zawsze - odparła pewnie - Przecież wiesz.
- Tak wiem - uśmiechnąłem się chowając twarz w jej włosy.
- Martha do mnie dzwoniła - westchnęła smutno.
- I co? - zapytałem natychmiastowo
- Jest coraz gorzej - powiedziała przez płacz a ja przełknąłem nerwowo ślinę - Andre jest już na wyczerpaniu sił - dodała a ja natychmiastowo musnąłem jej policzek dłonią - Zostało mu kilka dni... ja.. ja muszę tam z nimi być - jąkała się.
- Oczywiście skarbie - szepnąłem obejmując ją mocno - Chciałbym pojechać tam z tobą - mruknąłem smutno - Dlaczego wszystko musi się ułożyć tak, że nie mogę być przy tobie.
- Ja cię doskonale rozumiem. Masz obowiązki wobec klubu. Nie jestem na ciebie zła - rzekła łagodnie ocierając swoje oczy.
Cmoknąłem ją w czoło i kolejny raz tego dnia przygarnąłem ją do siebie. Łkała sobie cicho... a ja robiłem wszystko by nie pójść w jej ślady. Nadal nie mogłem pogodzić się z tym, że tego chłopaka spotkał tak okropny los. Nie zasłużył sobie na niego. Białaczka połączona z rakiem kości. Istny wyrok śmierci. 
- Już dobrze - szepnąłem..
Doskonale czułem jej ból... choć na początku nie potrafiłem zrozumieć tego, że martwi się swoim byłym... do momentu, gdy sam go poznałem. Ten chłopak na początku swojej choroby był pełnym życia i radości człowiekiem.. dopóki rak nie zaatakował mu mózgu. Od pół roku nie było z nim kontaktu... lecz gdy tylko Sandra pojawiała się obok niego... widać było, że czuł jej obecność... 
Ich sytuacja była prosta od przyjaźni po związek, by znów zejść na poziom przyjaźń. Dlatego był dla mniej tak strasznie ważny. Nie zapomina się przyjaciela od tak.
Ukradkiem spojrzałem na nią i zauważyłem, że zasnęła. Tyle emocji, które przewinęły się przez jej ciało... wiedziałem, że była wykończona. Delikatnie wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Cmoknąłem ją czule w czoło oraz przykryłem ją kocem. Gdy zgasiłem światło, zamknąłem drzwi i wróciłem do salonu.
- Mam prośbę - zacząłem, gdy tylko usłyszałem głos Melanie w komórce.
- Mów co jest braciszku - powiedziała.
- Zaopiekuj się Sandrą, gdy ja będę na zgrupowaniu - poprosiłem - Andre... zostało mu kilka dni - wysapałem ochryple - Ja.. ja nie chcę by coś jej się stało. Nie mogę jej stracić - dodałem.
- Masz to jak w banku - zapewniła - Nie spuszczę jej na krok.
- Będę twoim dłużnikiem!
- Nie ma sprawy braciszku - uśmiechnęła się - Wiem jak straszliwie ją kochasz - oznajmiła.
- Ciebie też kocham - przyznałem a kąciki moich ust po raz pierwszy tego wieczoru uniosły się ku górze.
- To również wiem - zaśmiała się - Fantastyczny mecz - pochwaliła - Mój brat jest wielkim wojownikiem!
- Dziękuje!
- Wpadnijcie do nas jutro na obiad - poprosiła.
- Sandra jutro pewnie poleci do Austrii - wyjaśniłem.
- To chociaż ty - powiedziała - Nico chce ci dać prezent za tak wspaniały mecz, i bramkę, którą mu zadedykowałeś - dodała.
- Dobrze, będę - zgodziłem się, a uśmiech sam wkradł mi się na twarz - Dla niego wszystko...
Po skończonej rozmowie z Melanie odłożyłem telefon na szafkę. Poszedłem do kuchni i nalałem sobie wody. Jednym ciągiem wypiłem jej zawartość, po czym wziąłem się za przygotowanie kolacji. Spokojnie kroiłem warzywa do sałatki zarazem smażąc mięso na patelni. Nie minęła chwila a blondynka pojawiła się w pomieszczeniu. Uśmiechnąłem się delikatnie kolejny raz całując ją w czoło. Odwzajemniła mój gest i pomogła mi w dokończeniu kolacji...

______________________________________________________________________

Dzień dobry, czas wstać XD
Jak zawsze wątpliwości co do tego bloga naszły mnie dopiero teraz XD ale czekał on tak długo na opublikowanie, że od razu stwierdziłam:
Raz się żyje XD 
Jak to z pierwszymi rozdziałami u mnie bywa, ten również nie spełnia moich oczekiwań XD
Pierwsze rozdziały zawsze są takie dziwne :D
Do piątku misie ♥
I dziękuje, że znów jesteście ze mną oraz za tak wspaniałe komentarze!! ♥

9 komentarzy:

  1. Rozdział super, czekam na piątek na kolejny, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no... Lasko zadziwiasz mnie coraz bardziej i to jak najbardziej pozytywnie! :D
    Zgadzam się, że jedynki zazwyczaj są "dziwne", ale u Ciebie tego nie widać ;3
    Rozdział niesamowity i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;*
    Buziaki KOCIE :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo! ;*
    Nie wiem, dlaczego możesz mieć jakiekolwiek wątpliwości, co do tego bloga! Ta historia jest unikalna, wyjątkowa, cudowna od prologu, naprawdę!
    Jedynka też jest świetna. :) Mnie się podoba, bo właściwie zaczyna akcję. Nie przynudza, ale i nie rzuca od razu na głęboką wodę, a budzi stopniowo ciekawość i intryguje, a o to chodzi, prawda? :)
    Bohaterowie mi się już podobają i lubię ich na swój własny sposób, także super!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. początek miły, nie zwiastujący niczego.... hehehehehe
    rozdział cudowny, więc jak będziesz miała wątpliwości, to użyję swojej patelni!!
    czekam na kolejny, aw <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Jak to rozdział nie spełnia oczekiwań? Przecież jest świetnie! Ja nie wiem kochana, co ci tutaj nie pasuje :)
    Hmm... wszystko powoli intryguje, nie wyrywasz się z akcją, tylko idzie się normalnie, ze spokojem połapać. Tutaj masz już duży plus, bo jedynki nie są łatwe.
    Jestem strasznie ciekawa, co dalej się wydarzy i jak to wszystko się poukłada ♡
    Czekam i nie chcę słyszeć już więcej razy marudzenia :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty po raz kolejny narzekasz, a ja po raz kolejny powiem, że tego nie rozumiem. ;) Rozdział jest piękny! Doskonały! Widać w nim tyle uczuć... ♥
    Marco... on jest niebywałym terminatorem. Powrót po kontuzji i to jeszcze nie byle jaki powrót... ♥
    To piękne, że nie jest zazdrosny o Sandrę. Widać, że jej były chłopak jest dla niej ważny. Jednakże nie wydaje mi się, by był ważniejszy od Reusa. :) Wykreowałaś pięknego bohatera. :) Wspaniały gracz, cudowny mężczyzna, nie zazdrosny o swoją kobietę, troszczy się o nią... No, no, no... :) Gdzie takich produkują? ^^
    Jestem niesamowicie ciekawa kolejnego rozdziału! ♥
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu pierwsze rozdziały są dziwne? Ten jest cudowny!
    Zaciekawiłaś mnie... Nurtuje mnie pytanie co się stanie po wyjeździe Sandry? Mówi mi, że coś stanie się na pewno.
    Już nie mogę się doczekać drugiego rozdziału!
    Buziaki!:**
    PS. Zapraszam do siebie na bloga mr11-bvb.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu, Ty żyjesz! Boże w ogóle ktoś tutaj żyje!
    Sama niedawno wróciłam do pisania i myślałam, że wszyscy już dawno tutaj wymarli, aż w końcu znalazłam Ciebie!! :)
    Marco taki Słodziak <3 Prawdziwy walczak, a na dodatek taki kochający i wspierający swoją dziewczynę. Dobrze, że pomaga jej i nie jest zazdrosny o kontakty z jej byłym :)
    Pozdrawiam i życzę wen :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie Robert a Roman Burki.Taka mała poprawka:)

    OdpowiedzUsuń