Ogromna choinka stojąca dokładnie na środku bardzo dużego placu. Dookoła niej mnóstwo maleńkich drewnianych stoisk z pamiątkami i różnymi innymi drobiazgami. W powietrzu unosił się zapach różnokolorowych pierników, przemieszany z zapachem kiełbasy i grzanego wina. Naprawdę.. nie blefuję. Ale mimo tego to było najpiękniejsze miejsce w Dortmundzie o tej porze roku. Przystanęłam na chwilę spoglądając na sam czubek drzewka, gdzie znajdował się cudowny biały aniołek, który postawiony obok mnie byłby równy wysokością. Ozdobne, sporej wielkości świeczki zastąpiły w tym roku bombki. Kilka niewielkich aniołków ułożonych w różnych odstępach, a na koniec miliony maluteńkich, bielutkich światełek dopełniały jej tegorocznego wystroju. Stoisko z grzanym winem, aż trzęsło się od natłoku klientów. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Rozmarzona obróciłam się dookoła. Nie potrafiłam się oprzeć. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i szybko odwróciłam się w stronę pewnego blondyna idącego obok mnie.
- Zrobisz mi zdjęcie z tym cudem? - zapytałam obdarzając go słodkim uśmiechem.
- Oczywiście! - odpowiedział radośnie - Choć nie zgodzę się z tobą - dodał - Cud poprosił mnie o zdjęcie ze zwyczajną choinką - wytłumaczył uśmiechając się szeroko.
- Naprawdę nazywasz to przepięknie ubrane drzewko zwykłą choinką?
- Naprawdę to nazywam ciebie cudem - rzekł a kąciki jego ust rozszerzyły się jeszcze bardziej.
Roześmiałam się cicho, na co on zareagował podobnie. Jego zielone oczy aż raziły mnie swoją tajemniczością. A cudowny i szczery uśmiech sprawił, że się rozpływałam... Wtedy jeszcze byłam normalna... i nie zwracałam tak uwagi na ludzi... i pomyśleć, że gdyby nie on... byłabym nadal zwykłą i szczęśliwą dziewczyną pragnącą spełniać swoje marzenia i iść przez życie z uśmiechem na ustach!...
Spojrzałam na zegarek stojący obok łóżka... Naprawdę była już piętnasta. Z ogromnym bólem głowy wstałam z łóżka i od razu pognałam do kuchni by zażyć tabletki. Rozejrzałam się dookoła a gdy zauważyłam porozrzucane damskie ubrania w salonie wzdrygnęłam się zarazem starając się nie zwymiotować. Mdliło mnie strasznie. Przymknęłam swoje powieki by opanować wszystkie swoje emocje. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego to wszystko znosiłam. Choć... nawet nie miałam już uczuć.. Mdłości dosłownie rozsadzały mój żołądek.. miałam ich dość... ale smród papierosów, odór niedopitej wódki, która znajdowała się w niezamkniętej butelce na niewielkim stoliku na środku salonu. Odór przepoconych ubrań oraz butów, które na podeszwie miały niemiłą niespodziankę zostawioną pewnie na chodniku czy trawniku przez psa...
I tak było na okrągło. Czasem miałam dość... Naprawdę.. ale nie potrafiłam odejść i zostawić go samego. Kochałam go strasznie. Był całym moim światem... moją miłością. Gdy czasem wieczorami przychodził trzeźwy i spędzał ze mną wieczór. Jedząc przygotowaną przez niego romantyczną kolację... Potrafiłam mu wybaczyć wszystko... Miłość do niego mnie zaślepiła i nie potrafiłam przejrzeć na oczy...
Spojrzałam z wściekłością na nagą blondynkę, która wychodziła właśnie z sypialni. Widziałam jej przestraszony wzrok, choć nawet na mnie nie spojrzała... Bała się... no i słusznie. Pośpiesznie i niezdarnie zakładała na siebie swoje ubrania... Słyszałam jak zmęczony ziewa jeszcze leżąc na łóżku a ciarki przeszły przez moje ciało.
- Hana! - zawołał. Wzdrygnęłam się jak zawsze słysząc to imię. Nienawidziłam go...
- Tak? - zapytałam słabo stając w drzwiach. Spojrzałam na niego z niechęcią, która pewnie malowała się na mojej twarzy. Zacisnęłam lekko pięści, chowając dłonie za plecami.
- Przepraszam - powiedział nawet nie patrząc mi w oczy.
- Nie ma sprawy - odparłam - Przyzwyczaiłam się - dodałam cicho - Idę zrobić śniadanie... chcesz też?
- Pewnie - mruknął - Ale przynieś mi do łóżka. Głowa mnie boli. Nie będę wstawał - oznajmił.
Skinęłam tylko głową w geście zrozumienia i poszłam do kuchni. Westchnęłam bezradnie widząc, że w lodówce znów nie ma prawie nic. Trzy jajka i ostatni plasterek sera. Przygotowałam szybką jajecznicę dla Thoma a mi pozostała kromka chleba. Poczekałam chwilę, aż w końcu woda się zagotuje i ze spokojem będę mogła zalać kubek wrzątkiem by zaparzyć sobie melisy. Ostatnimi czasy zbyt często musiałam ją pić... Wzięłam do ręki talerz i z lekko drżącymi rękoma po wczorajszej działce ruszyłam w stronę sypialni. Mruknęłam cicho pod nosem widząc jak blondyn śpi w najlepsze. Położyłam jedzenie na szafce nocnej i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się delikatnie biorąc do ręki moją ukochaną książkę, którą czytałam już chyba setny raz. Znałam ją doskonale na pamięć, ale mimo tego nadal kochałam ją czytać. Usadowiłam się na starym, okurzonym fotelu stojącym w roku salonu tuż obok wielkiego, starego okna. Znajdowałam się w swoich myślach, odpływając całkowicie do kolorowego i cudownego świata zamieszczonego w tym cudownym opowiadaniu... aż do momentu, gdy nie usłyszałam ogromnego huku, który spowodowany był talerzem, który został rzucony o ścianę. Moje ręce zaczęły się trząść ze strachu, tak jak całe moje ciało. Już wiedziałam co się za chwilę stanie. Skuliłam się mocno w fotelu, chcąc wniknąć w jego środek. Zamknęłam swoje oczy, gdy tylko usłyszałam, że drzwi się otwierają. Głośny tupot stóp przycichł dopiero koło mnie a ja zacisnęłam swoje pięści...
- Jaką masz czelność dawać mi zimne żarcie! - wrzasnął szarpiąc moimi ramionami. Łzy bezradności zaczęły pomału spływać po moich policzkach a ja nie mogłam z nimi nic zrobić - Czy ty jesteś normalna! - dodał nadal krzycząc a jego pięść spotkała się z moją twarzą. Wrócił do sypialni by się ubrać i szybko wyszedł z mieszkania zostawiając mnie samą..
Teraz już w spokoju mogłam sobie płakać. Podreptałam szybko do zamrażalki by wyciągnąć z niej przeterminowany worek ze szpinakiem. Przyłożyłam go do oka modląc się w duchu by nie było po tym później śladu... Znów się boję...
____________________________________________________________________
Witam moje kochane skarby ♥
A zarazem muszę już lecieć więc jestem na szybko :)
Pojawię się u was jutro, lub późną nocą :)
Uśmiech nie schodził mi z twarzy opisując wam tutaj to wspaniałe drzewko, które zrobiło na mnie niesamowite wrażenie dokładnie 6 grudnia 2013 roku :)
Uwielbiam ♥ więc zostawiam wam zdjęcie <3
A tymczasem za błędy przepraszam i do następnego <3
Dziękuje, że jesteście ♥
Marco jaki podrywacz :>>>>
OdpowiedzUsuńo matko i córko, co nasza główna bohaterka przeżywa przez tego... ugh, brak mi słów na niego ;-;
cudowna choinka! *.*
czekam na kolejny, słońce <3
Marco nic się nie zmienił XDD Zawsze podrywaczem był!
OdpowiedzUsuńCo za dupek... Nie wiem co mam powiedzieć na niego, bo się znerwicowałam na amen.
Jeju jaka urocza choinka, aż sobie ją wyobraziłam ^^
Rozdział cudowny! <3
Czekam na następny kochana ^^
Wspaniały rozdział. Czekam na kolejny. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKochana... :o Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego... :o
OdpowiedzUsuńRozdział jest szokujący, powalający i doskonały pod każdym względem. ♥
Nasza bohaterka... strasznie mi jej żal. Znosi tak wiele, a i tak nikomu się nie poskarży... Dlaczego takie bydlęta żyją wśród nas? :/ Jak można uderzyć kobietę, bo jajecznica wystygła? Mógł nie zasypiać! -.- Podejrzewam, że gdyby dziewczyna go obudziła, dostałaby po nosie właśnie za to, że przerwała mu sen... :/
Ona musi coś z tym zrobić... :(
Z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
Kocham! ♥
Jestem!
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział cudowny ♥
No, powiem szczerze, że dzisiaj lekko mnie nim zaskoczyłaś. Szkoda mi naszej bohaterki. Dlaczego tacy podli ludzie chodzą po tym świecie? :(
A choinka śliczna, nawet moja wyobraźnia potrafiła sobie ją stworzyć w swoich otchłaniach :D
Marco jaki podrywacz, no proszę ^^
Czekam!
Buziaki :**
PS. Zapraszam też do siebie na lekcję czwartą. Mam nadzieję, że wpadniesz ♥
Witam! ;*
OdpowiedzUsuńWybacz spóźnienie. ;c Szkoła. ;/
Ależ działa mi na nerwy Marco! ;p Jak ja nie trawię takich facetów. -.- Masakra, po prostu...
Na dodatek nasza bohaterka też tak... ech. No, niewesoło. Współczucie względem niej, to jak dla mnie za mało...;/
Super rozdział, czekam na więcej! ;**