piątek, 7 października 2016

Po trzydzieste szóste: Szczęście

Stałam oparta o parapet okna w kuchni, z radością przyglądałam się blondynowi, który smacznie zajadał naleśniki. 
- Przepyszne - rzekł z pełną buzią, na co zareagowałam śmiechem. Marco uśmiechnął się do mnie promiennie i kontynuował to co przed chwilą przerwał.
- Jeśli Karl będzie taki sam to ja oszaleję - powiedziałam żartobliwie, siadając obok piłkarza.
- Spokojnie - odpowiedział - Karli będzie najlepszym synkiem na świecie. Już ja się o to postarałem... przekonasz się - rzekł roześmiany.
- Eheee - przeciągnęłam śmiejąc się pod nosem.
- Dzisiaj zabieram was na obiad. Będą moi rodzice i ciocia - rzekł w pewnym momencie a ja pokiwałam ze zrozumieniem głową - Bądź gotowa na czternastą trzydzieści.
- Będę - odpowiedziałam i ucałowałam go w policzek - Kończ i leć bo się spóźnisz - oznajmiłam.
Nie minęła chwila a Reus skradł z moich ust czułego buziaka i zniknął za drzwiami mieszkania. Ja w tym czasie zdążyłam już włączyć muzykę i zacząć sprzątać. Z uśmiechem na twarzy bujałam się delikatnie w rytm spokojnej muzyki płynącej z głośników. Moje kąciki uniosły się ku górze jeszcze bardziej, gdy poczułam jak Karl rusza się delikatnie w moim brzuchu. Usiadłam na moment i przyłożyłam do niego dłoń. 
- Moje maleństwo - powiedziałam przejeżdżając dłonią po miejscu w którym odznaczyła się przed chwilką jego rączka - Nie śpieszy ci się czasem na świat? - zapytałam - Bo mamusia i tatuś chcą cię już przy sobie - dodałam.
Ból pleców doskwierał mi niemiłosiernie, więc czym prędzej poszłam do sypialni i położyłam się do łóżka. Już wiedziałam jak spędzę te kilka godzin...
- Kochanie - usłyszałam nad swoim uchem - Wstawaj.
- Mhhhmm - powiedziałam przeciągając się na wszelkie strony - Która godzina? - zapytałam spoglądając na Marco.
- Trzynasta trzydzieści - uśmiechnął się i ucałował mnie w głowę - Przyszykuj się ze spokojem. Ja poczekam na dole - dodał i wyszedł z pokoju. Wstałam ostrożnie i powolnie skierowałam się do szafki. Wyciągnęłam z niej lekką sukienkę i baleriny. Zwinnie uwinęłam się pod prysznicem i półgodziny później wychodziłam z łazienki już odświeżona. Z makijażem poradziłam sobie równie szybciutko. Zgarnęłam torebkę z łóżka i skierowałam się do salonu.
- No proszę, proszę - zarechotał blondyn - Jestem dumny - dodał spoglądając na zegarek - Tyle przed czasem...
- Spadaj - uśmiechnęłam się, by po chwili wytknąć mu język.
Piłkarz szybko znalazł się obok mnie i chwytając moją dłoń obrócił mnie dookoła, by na sam koniec skraść z moich ust czułego i długiego buziaka.
- Teraaaaaaz to ja mogę iść - rzekł, rechocząc cicho. Skierował się po kluczyki i razem opuściliśmy mieszkanie.
Zdziwiona spoglądałam za okno, gdy jechaliśmy na miejsce. Mieszkałam w Dortmundzie już tyle lat, lecz nigdy nie jechałam tą drogą. Niecałe dwadzieścia minut później dojechaliśmy przed restaurację. Przed wejściem zauważyłam uradowaną twarz cioci Ann i rodziców Marco.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się, gdy podeszliśmy do nich.
- Witajcie dzieci - mama Reusa momentalnie odwzajemniła mój gest i mocno nas przytuliła.
Radośnie dyskutowaliśmy o wszystkim i o niczym. Marco z błyskiem w oku opowiadał im o Karlu. A ja? Ja uśmiechnięta wpatrywałam się w niego, jednocześnie mocno trzymając jego dłoń. Te iskierki w jego oczach sprawiały, że moje ciało ogarniało ciepło.
- No więc... - odchrząknął i spojrzał to na mnie, to na rodziców i ciocię...

__________________________________________________________

Ooooo mamo ;'(((((
Przepraszam za to coś. Jest okropny, wiem :C
Moja wena zniknęła, lecz nadal próbuję ją odnaleźć.
Spróbuje się poprawić, a teraz zostawiam was z tym czymś :C
Do piątku :*

4 komentarze:

  1. wena to suka, ale... nie masz na co narzekać! jeny, wszystko jest tam tak dobrze... aż się boję, że coś namieszasz, haha :|
    czekam na kolejne cudo :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    Kochana, rozdział jest cudny, jak zwykle zresztą, więc moim zdaniem (i pewnie nie tylko) nie masz absolutnie na co narzekać :)
    Jak na razie wszystko jest dobrze, pomyślnie się układa i mam nadzieję, że tak już zostanie, bo aż miło się na nich patrzy. Ale znając ciebie zbyt długo taki stan rzeczy nie potrwa, mam rację? :D
    Wena to podłe stworzenie, moje też uwielbia znikać... Ale życzę ci jej jak najwięcej, bo na pewno się przyda!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana! Rozdział jest tak mega, że pewnie w kolejnym namieszasz między nimi :D Cisza przed burzą hehe XD
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :*
    Czekam na kolejną perełkę :3
    Buziak! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam! :*
    I niestety muszę zacząć tak, jak zaczynam niemal każdy komentarz już o dłuższego czasu... Przepraszam, że zjawiam się dopiero teraz! :((Bardzo bym chciała być tutaj na bieżąco, ale szkoła mi to uniemożliwia. :x Mam nadzieję, że mnie nie nienawidzisz. :(
    Rozdział jak zawsze palce lizać! ♥
    Bardzo bym chciałam, żeby to maleństwo przyszło już na świat! :D Tak samo jak nasza Sky. ^^ Ten Reus to jest jednak Reus... Z każdym kolejnym rozdziałem zakochuję się z nim na nowo. ♥
    Taki rodzinny obiad... Fajna sprawa. ^^ Ale to zakończenie... Coś mi się nasuwa na myśl. :p
    Lecę na next! :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń