Byłam najszczęśliwszą kobietą na całym świcie!. Dosłownie. Nie wiedziałam, czy w tamtym momencie był ktoś tak szczęśliwy jak ja... Miałam wszystko to czego od zawsze pragnęłam. Rodzinę, narzeczonego, synka... Miałam wszystko. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy przez kilka dobrych dni, a zawsze gdy tylko spojrzałam na moją dłoń, którą zdobił złoty pierścionek kąciki moich ust unosiły się jeszcze wyżej...
- Chodź - usłyszałam tuż koło mojego ucha. Mój wzrok powędrował na blondyna, który przerwał moje myśli. Jego dłoń była wyciągnięta w moją stronę. Z zaufaniem ją chwyciłam a on splótł nasze dłonie razem. Prowadził mnie w znanym mi kierunku. Uśmiechnięta pomachałam w stronę wyszczerzonych Piszczków stojących w oknie. Odmachali mi momentalnie, jednak nie ich dom był naszym celem. Reus ciągnął mnie w stronę naszego, któremu brakowało dość dużo do wykończenia, jednak był bliżej końca niż dalej.
- A więc tak - powiedział odwracając się do mnie - Czas chyba pozwiedzać co? - zapytał uśmiechnięty kierując się tyłem w stronę jakiegoś pomieszczenia. Uniosłam zdziwiona brew ku górze - Bywam tutaj tak często, że znam już wszystko na pamięć. Spokojnie nie zabije się - zaśmiał się cicho. Gdy doszedł do głównego punktu, kontynuował - Tutaj, będzie kuchnia. Oczywiście połączona z jadalnią i salonem, tak jak ci się zawsze marzyło - rzekł wskazując dłonią największe pomieszczenie.
- Skąd?
- Ciocia - zarechotał, na co ja odpowiedziałam tym samym - Tutaj - powiedział ciągnąc mnie za sobą - Będzie nasza sypialnia - wytłumaczył - Nie za duża, nie za mała... Tam - wskazał drzwi naprzeciwko sypialni - Tam będzie łazienka. Obok niej pokój dla Karla, a ten kolejny zaraz obok, dla... naszego kolejnego brzdąca - wyszczerzył się.
- Ty to naprawdę jesteś niewyżyty - zachichotałam - Ale dobrze, ewentualnie się zgodzę - dodałam rozbawiona.
- Ewentualnie - prychnął roześmiany - Jeszcze zobaczymy - powiedział, na co w odpowiedzi wytknęłam mu tylko język - To jak? Podoba się? - zapytał obejmując mnie w pasie.
- Będzie idealnie, tak jak sobie wymarzyłam. Dziękuje - odparłam w jego usta, by po chwili skraść z nich cudowne pocałunki.
- Cieszę się bardzo - odpowiedział na moment odrywając się od moich warg.
Kolejny raz tego dnia przytuliłam się do niego. Wdychałam z radością zapach jego perfum. Te ramiona sprawiały, że zapominałam o całym otaczającym mnie świecie. Mruknęłam cicho z zadowolenia, co wywołało kolejną salwę śmiechu chłopaka. Sama nie pozostawałam dłużna, po chwili rechotałam razem z nim, aż do momentu...
- Oho... - jęknęłam łapiąc się za brzuch - Panie tatusiu, chyba się zaczyna - dodałam szybko.
- Ale.. Jak to?! Przecież to za wcześnie - pisnął przerażony.
- Marco, nie piszcz... zabierz mnie błagam do szpitala - odparłam.
Reus momentalnie wziął mnie na ręce i czym prędzej pobiegł w stronę samochodu. Nie chciałam wiedzieć ile mandatów niedługo przyjdzie, lecz w tym momencie liczyło się dla mnie tylko i wyłącznie urodzenie Karla. Łapałam powietrze co chwila, a ból był okropny. Na szczęście przewiezienie mnie na porodówkę zajęło mało czasu i zaczęło się...
Niespełna cztery i półgodziny później nasz Karl był już z nami. Wcześniak, ale zdrowy jak ryba. Moje serce z radością biło, gdy trzymałam go na rękach. Jego oczy... były identyczne jak Marco, nie wspominając o jego blond włoskach, które również odziedziczył po swoim tatusiu.
- Moje dwie miłości - szepnął oczarowany, siadając obok mnie. Delikatnie wziął ode mnie chłopca i uśmiechnął się szeroko w moją stronę - Tak bardzo was kocham - dodał szczęśliwy a po jego policzku spłynęła jedna samotna łezka, którą szybko otarłam... - Jestem taki szczęśliwy - dodał i ucałował mnie czule w usta. Przymknęłam z rozkoszą oczy. Teraz miałam naprawdę wszystko... I niczego więcej do szczęścia nie było mi trzeba... no może kolejnego małego Reusa do kolekcji... ale to z czasem...
________________________________________________________
Eheeee XDDD nie byłabym sobą, gdybym tego teraz nie zrobiła no XDD
Jest z nami młody Rojs XD
Do piątku <3
KC ♥