piątek, 20 maja 2016

Po szesnaste: Mam dość!

Jego oczy...
Cały czas śniły mi się po nocach. Prześladowały mnie w snach, widziałam je w dzień.
Jego głos...
Bębnił mi w uszach przez całe dnie. A w nocy moje imię wypowiadane przez niego, tak czule odbijało się echem.
Jęknęłam wściekła chcąc wyrzucić sobie jego postać z mojej głowy, lecz za każdym razem mi się to nie udawało. Wręcz przeciwnie, za każdym razem skradał moje myśli coraz bardziej i bardziej a to wykańczało mnie pomału od środka. Chciałam by to wszystko się w końcu skończyło, by moje myśli myślały o czymś innym. Wiedziałam, że grał coraz lepiej, skupił się na treningach...
A ja? jak na razie siedziałam przez całe dnie i noce w domu. Nie wychodziłam w ogóle.. Nie chciałam spotkać go kolejny raz.. Nie dałabym rady, nie umiałabym ponownie od niego uciec.
Podchodząc do szafki, drżącymi rękoma wyciągnęłam z niej średniej wielkości pudełeczko, które zostało jeszcze od ostatniego razu. Sprawdziłam datę ważności, a gdy okazała się prawidłowa  nerwowo wykonałam to co powinnam...
- Cholera jasna - krzyknęłam bezradnie chowając swoją twarz w dłoniach. Momentalnie moje oczy zalały się łzami a ja kolejny raz nie wiedziałam co zrobić. Szybko wyrzuciłam pudełko wraz z zawartością do kosza i przykryłam innymi odpadkami. Nie chciałam by to okazało się prawdą, dlaczego to nie mógł być jeden głupi sen, z którego za chwilę obudziłabym się i była ponownie pod choinką, pod którą poznałam wspaniałego, cudownego blondyna o imieniu Tomas. Nie tego tyrana, w którego się zmienił.
Osunęłam się po ścianie na ziemie. Dlaczego nie mogę zapaść się pod nią? dlaczego ktoś układa moje całe życie w coś takiego? Dlaczego moje życie musi być właśnie takie? 
Z każdą chwilą w mojej głowie pojawiało się coraz więcej pytań, na których nie znałam odpowiedzi. A chciałabym wiedzieć. Może mogłabym wtedy żyć inaczej?...
Westchnęłam po czym podniosłam się z powrotem. Migiem założyłam buty na swoje nogi i wyszłam z domu. Ławeczka... ona była jedynym celem. Miałam nadzieję, że jednak go tam nie będzie. 
Musiałam pobyć sama, nie chciałam niczyjej obecności w tamtym momencie... potrzebowałam samotności. Tylko i wyłącznie samotności. 
Gdy tylko ją zauważyłam, kąciki moich ust delikatnie uniosły się ku górze. Na szczęście była wolna. A ja mogłam całkowicie oddać się swoim przemyśleniom, których było mnóstwo. 
Nie miałam zielonego pojęcia co miałam zrobić. Właśnie teraz, gdy to okazało się prawdą. Ja, on, my... 
Wracałam do domu, gdy zaczynało się ściemniać. Bałam się, nie było mnie przez cały dzień w domu... A Thom z niczego potrafi wysnuć wniosek by mnie pobić. A teraz... teraz nie mogłam pozwolić by stracić tą miłość po raz kolejny...
Kolejny raz moje ciało zaczęło drżeć. Ręce trzęsły się tak, że nie mogłam przekręcić klucza. Jak najciszej weszłam do środka, a w mojej głowie roiło się od czarnych przeczuć, że coś się dzisiaj stanie. Rozejrzałam się wokoło jednak nigdzie go nie było. Usłyszałam tylko głośne chrapanie dochodzące z sypialni. Odetchnęłam lekko kierując się w stronę kuchni. Otwierając lodówkę zdziwiłam się, że zrobił zakupy i kupił aż jedno opakowanie sera. Usiadłam na fotelu by wpatrywać się za okno w drzwiach balkonowych. Aż do momentu, gdy przestał chrapać, a moje serce przyspieszyło swoje bicie. Kolejny raz ręce zaczęły mi się trząść, a zarazem pocić. Bałam się.. tak strasznie się bałam.
- O proszę - prychnął - Kto nas zaszczycił swoją obecnością - prychnął - Mała dziwka - rzekł podchodząc do mnie.
- Thom - pisnęłam cienko wpatrując się w niego dokładnie. Obserwowałam każdy jego ruch... Nie mogłam pozwolić mu na coś, czego później będę żałować. Nie mogłam dużej tak żyć! Miałam dość! To musiał być koniec!
- Co to ma być - warknął rzucając we przedmiotem, którego wyrzuciłam do kosza.
- Test ciążowy - odparłam patrząc na niego pełnym nienawiści tonem. Zdziwiłam się nagłym napływem siły i odwagi, lecz mimo tego w środku nadal drżałam.
- Ty szmato! - ryknął zamachując ręką, lecz momentalnie się odsunęłam.
Wybiegłam stamtąd tak szybko jak potrafiłam. Słyszałam za sobą jego krzyk i głośne tupanie. Przyśpieszyłam swój bieg jeszcze bardziej. Dyszałam okropnie, brakowało mi pomału sił, lecz nie mogłam się teraz zatrzymać i pozwolić mu się dogonić. A zarazem skazać siebie i moje maleństwo na śmierć. Thom teraz na pewno by się nie zawahał i za jednym razem zabiłby mnie i dziecko. Czułam jak w gardle robiło mi się strasznie sucho. Płuca pomału zaczynały mnie boleć. Nie teraz... teraz nie mogłam. Byłam coraz bliżej swojego celu. I mimo, że on deptał mi prawie po piętach, udało mi się uciec od niego. Choć słyszałam, że nadal biegł za mną...
A ja? ja kierowałam się tylko do jednego celu. Tam, gdzie mogłam być bezpieczna. Nie tylko ja... ta fasolka, która znajduje się pod moim sercem również. 
Tam będziemy bezpieczni...


__________________________________________
  Hej, dzień dobry <3
Pozdrowienia ze słonecznej Portugalii :)))
Lecz :D
Do piątku ❤


6 komentarzy:

  1. NARESZCIE
    JEZU
    TAK
    PŁACZĘ ZE SZCZĘSCIA
    W KOŃCU UCIEKŁA
    I TO DO MARCO
    JEST Z NIM W CIĄZY, OMFG
    WIĘCEJ CHCIEĆ NIE TRZEBA
    ano tak, jest coś - żeby ten Thom zginął... niech go tir rozjedzie czy co XD
    czekam na kolejny i pozdrawiam z ciepłego Rypina de Janeiro XD <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fenomenalny rozdział. OMG Reusik tatusiem. Mam nadzieję że Thom jej nie złapie. Ciekawa jestem reakcji Reusa. Czekam na kolejny. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział przeczytany za jednym tchem. Nareszcie uciekła. Cieszę, ze jednak nie uczyniła głupiej rzeczy, aby nie wiem na przykład zabić tą maleńką fasolkę<3. Nie mogę się doczekać tego momentu, kiedy Marco dowie się o ciąży ;O <3
    Ciekawe czy ucieknie do niego czy jego ciotki. Czekam na kolejny ;))
    buziaczki i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę! Kurczę! Kurczę! :O
    Ależ się porobiło! :O
    Napisałaś niesamowity rozdział, moja droga!
    Ciężko mi pozbierać myśli...
    To dziecko Marco, prawda? To on będzie ojcem tej fasolki? Och, powiedz, że tak! Bo gdyby to znowu miała być ta gadzina... UGH! -.-
    Thomas jest nikim! Dupkiem! Jak on może być tak.... tak... ugh, nawet nie wiem jak go nazwać! Po jego reakcji trudno określić czy to jego dziecko czy Reusa, bo w poprzednim przypadku również wpadł w szał. Ale podejrzewam jednak, ze to Reus. Jestem tego pewna na 99%. :)
    Myślę, że nasza Sky pobiegła właśnie tam. Do Reusa. To tam była z nim szczęśliwa. To tam czuła się bezpieczna. To tam czuła się piękna i ważna.
    Niech już więcej się nie wzbrania. Niech odejdzie od Thoma, niech zostanie z Marco, niech pozwoli być sobie wreszcie szczęśliwą i bezpieczną. ♥
    Jestem ciekawa reakcji Marco! ^^ Już się doczekać nie mogę! :D
    Całuję! Ściskam! ♥ :*

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG.
    Czyli co? Marco będzie tatą? :) Tak mi się bynajmniej wydaje xd
    To ten... tak jakby mnie zatkało hehe xD
    Ech, a Thomas? On jest aż dla mnie nierzeczywisty, bowiem nie wyobrażam sobie, że ktoś może być aż takim idiotą do potegi entej... ;/
    Buziam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. O Mamuniu :O
    Marco będzie tatusiem? Tak, tak, tak ♥
    Brawo, brawo! Uciekłaś, tak!
    Czekam, czekam i ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń