piątek, 6 maja 2016

Po czternaste: Nienawiść

Od mojego ostatniego spotkania z Marco minął już tydzień. A ja? Ja łapałam się na tym, że tęskniłam za nim. Jednak nie mogłam mieszać go w moje życie. Ono w porównaniu do niego jest niczym, dosłownie niczym.
Moje życie nie jest warte niczego na tym świecie. To jedynie zwykłe gówno, które powinno jak najszybciej się skończyć...
Jak na złość ten dzień również nie zapowiadał się inaczej. Gdy tylko Thom wyszedł do pracy ja czym prędzej wyszłam z domu. Kierując się przed siebie. Ławeczka bez oparcia znów na mnie czekała, wraz z kaczuszkami i śpiewającymi na drzewach ptaszkami. Ich życie było takie piękne, nawet jeśli było trudne. Każde życie było lepsze od mojego...
- Dzień dobry - wzdrygnęłam się na dźwięk jego delikatnego i czułego głosu. Zacisnęłam mocno swoje powieki jak i również pięści. Starałam się opanować swoje zdenerwowanie. Jednak to mi nie wychodziło...
- Po co tutaj przyszedłeś? - zapytałam cicho nie patrząc na niego. Nie mogłam na niego spojrzeć, nie powstrzymałabym się by nie wpaść w jego bezpieczne ramiona.
- Od tygodnia bywam tutaj codziennie - rzekł, wzruszając ramionami - Lubię patrzeć na stadion - dodał.
- To jest moje miejsce - mruknęłam.
- Jest to gdzieś napisane? - zapytał patrząc na mnie - Masz papiery, że to twoje?
- Nie - warknęłam.
Z całych sił starałam się zrobić wszystko by nie wybuchnąć. By nie wygarnąć mu wszystkiego o czym właśnie myślałam. On tak najprościej w świecie, jak gdyby nigdy nic, siedział sobie obok mnie. Patrzył wprost na stadion i gwizdał sobie pod nosem, co doprowadzało mnie do szału. Przełknęłam wściekła ślinę i spojrzałam na niego.
- Dlaczego? - zapytałam - Powiedz mi dlaczego chcesz to wszystko utrudnić?
- Niby co? - rzekł, również przenosząc wzrok na moją osobę.
- Wszystko - warknęłam - To był błąd. Twoja chwila słabości, moja chwila słabości. Nigdy nie powinno do tego dojść. To nie jest życie dla ciebie! - dodałam ostro.
- Skąd ty niby możesz wiedzieć jakie życie jest dla mnie? - odbił piłeczkę. Westchnęłam cicho, chowając swoją twarz w dłoniach. Nie potrafiłam...
- Co? pasuje ci towarzystwo ćpunów, katów, pijaków? - ryknęłam ze łzami w oczach - Co powie na to telewizja, twoi fani... cały świat? no co!
- Myślisz, że interesuje mnie zdanie innych? - warknął - To chyba ja mam być szczęśliwy a nie oni prawda? - dodał - Z wszystkiego można wyjść.
- Po prostu zniknij, tak będzie najlepiej - odparłam cicho - Albo lepiej będzie, jeśli to ja zniknę - spojrzałam na niego ostatni raz i wstałam. Marco złapał mnie jednak szybko za nadgarstek. Obróciłam się delikatnie w jego stronę. A ból w jego oczach szło zauważyć na kilometr. Nie mogłam znieść tego widoku, więc czym prędzej wyrwałam rękę - Do niezobaczenia - szepnęłam z bólem.
Szybkim krokiem skierowałam się w stronę domu. Łzy spływały po moich policzkach. To był błąd... Dlaczego Bóg zesłał mi takiego anioła jakim był Reus. Dlaczego chce wplątać go w moje gówniane życie...
- Znowu uciekasz! - usłyszałam za plecami jego krzyk.
- Uciekam, by nie wplątać cię w to gówno. Nie zasługujesz na to - odparłam tym razem spoglądając już na niego ostatni raz. Prychnął cicho i usiadł ze zrezygnowaniem z powrotem na ławeczce. Widziałam jak wzdycha smutno i spogląda na Signal Iduna Park.
Przymknęłam na moment swoje oczy i wzięłam głęboki oddech. Ponownie ruszyłam do domu. Gdzie będę mogła w samotności przemyśleć wszystko, co przez cały czas siedziało mi w głowie. Nie minęło dużo czasu jak rzuciłam się na łóżko, które pod moim ciężarem okropnie zaskrzypiało. Przykryłam swoją głowę poduszką i całkowicie się rozpłakałam.
Na tym świecie jest ktoś, kto czeka na ciebie by być twoim księciem... Ktoś kto naprawdę będzie cię kochał, troszczył się o ciebie. Ktoś, kto będzie ci wierny na dobre i na złe. Ktoś z kim naprawdę będziesz szczęśliwa... 
Jęknęłam, gdy słowa pani Ann odbijały się po mojej głowie echem. Po raz kolejny i kolejny... i jakoś nie zanosiło się by miało to się skończyć...
Dlaczego to mógł być Marco? Dlaczego?
~ Ale przyznaj się Sky... chciałabyś, by on był twoim księciem...
- Chciałabym...


______________________________________

Hej misie kolorowe <3
Jak tam po majówce? :))
Lecę, do piątku ❤

9 komentarzy:

  1. JAGODA, JA TO TAM JADĘ I CI NAKOPIĘ DO TYŁKA ;-; no proszę Cię, Sky cierpi, Marco cierpi, JA cierpię!! ;-; musi się jej w końcu ułożyć, ale nie, bo po co, przecież można sobie utrudniać życie, ew ;-;
    czekam na kolejne cudo❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały ale czemu Sky nie chce dać szansy Reusowi?! Czekam na kolejny. Buźka

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny <3
    Bosz... Udało mi się wyskrobać chwilkę, bo dzisiaj mam urwanie głowy... Było warto :)
    Nie... Dlaczego :( Dlaczego ona nie chce z nim być? Moim zdaniem to nie jest wina trudne przeszłości, Sky po prostu po tym wszystkim nie umie nikomu zaufać. I właśnie przez to cierpi. Marco był gotowy zapomnieć o tym wszystkim co ją spotkało. Bo moim zdaniem miłość to akceptowanie siebie, takimi jakimi się jest. Czy ma się dużo czy mało wad. Miłość wszystko zniesie i wszystko przetrzyma :')
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział..:)
    Tylko..mój biedny Marco no..On chce dobrze, mówi, że nie obchodzą go Inni...A TA SWOJE.
    Ja wiem, że to dla niej trudne, ma ciężkie życie..ale powinna dać mu szanse. Im szansę.
    Kurczę, mam nadzieję, że niedługo zmieni decyzję, chociaż z nim normalnie porozmawia beż żadnych uprzedzeń i obaw:)
    Dużo weny!<3
    Do następnego:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny, boze poezja.
    Rozplywam sie tu ze smutku
    Sky jednak wrocila do niego??
    Tak Marco jest aniolem, a ty mozesz skorzystac z jego usług tylko nie uciekaj !!!!!
    Obumy zmienila zdanie co do takiego zycia
    Do nastepnego :-* ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. O, rany...
    Marco to zbyt dobry człowiek, jak na te czasy chyba. Wydaje mi się, że Sky postępuje zbyt irracjonalnie. Nie, bo nie i taki argument. Boi się chyba. Boi dać szansę innemu człowiekowi, lecz z drugiej strony czy można ją za to karać? ;o
    Pozdrawiam! ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    Cudny rozdział, kochana *.*
    Kurczę, nie rozumiem Sky. Dlaczego nie chce mu dać szansy? Dobrze, boi się, ale to chyba zbyt słaby argument... Marco na pewno by jej nie skrzywdził, nie po tym wszystkim.
    Mam nadzieję, że jednak wyniknie z tego coś dobrego i Sky zmieni swoje zdanie.
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Sky już zaczyna mi działać na nerwy... :(
    No oni do siebie tak idealnie pasują, a ta go nie chce :< Źle to ujęłam... Chce, ale się boi..
    Marco to istny ideał i powinien walczyć o ukochaną! <3
    Rozdział cudowny kochana! ;*
    Buziaki :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, nie pytaj nawet jakim cudem nie zjawiłam się tutaj na czas. :o Nie mam pojęcia... W ogóle ostatnio nie wiem jak żyję. :x Przepraszam. :(
    Ten rozdział jest niesamowity! ♥
    Szkoda, że Marco nie pobiegł za dziewczyną, tylko po prostu opadł na ławkę... Rozumiem, że mogło to być dla niego męczące, ciągłe szukanie jej, ciągłe tłumaczenie jej, że nie jest mu obojętna, ale jeśli naprawdę chce jej szczęścia i chce spędzić z nią przyszłość, to musi walczyć bardziej wytrwale. Choć rozumiem też myśl: ileż można?
    Piękne, że Sky tak martwi się o Marco, jednakże uważam, tak jak i on: nie ma co patrzeć na ludzi. To nie oni przeżyją życie naszych bohaterów, ale oni sami. To oni są kowalami własnego losu. Nie powinni zwracać uwagi na ludzi, bo ludzie zawsze gadają i rzadko kiedy chcą szczęścia innych ludzi. :)
    Oboje muszą chcieć zawalczyć, tylko wtedy może im się udać. :)
    Lecę na kolejny! ♥
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń