Kolejny raz tego dnia musiałam iść do łazienki. Mdłości tego dnia mnie nie opuszczały. Na samą myśl, że mogłabym być w ciąży przechodziły mnie ciarki a strach ogarniał całe moje ciało. Jeśli to okaże się prawdą... on mnie zabije. Gdy tylko Thom poszedł do pracy szybko wymknęłam się z domu. Zdenerwowana kierowałam się w stronę najbliższej apteki. Makijaż tego dnia doskonale spełniał swoje zadanie. Maskował każdy ślad po wczorajszej awanturze. Przełknęłam nerwowo ślinę, gdy zauważyłam długą kolejkę do kasy. Zacisnęłam swoje pięści i stanęłam na samym jej końcu. Bałam się.. tak strasznie się bałam. Thom, nawet nie chcę słyszeć o dziecku...
- W czym mogę pomóc? - zapytała ekspedientka.
- P.. poproszę dwa testy ciążowe - powiedziałam.
- Już - uśmiechnęła się do mnie życzliwe, lecz nie potrafiłam tego odwzajemnić. Moje ciało przez cały czas się bało. Modliłam się, by to nie było prawdą. Zapłaciłam jej i mówiąc ciche do widzenia szybko skierowałam się z powrotem do domu. Usiadłam na wannie i drżącymi rękoma odpakowałam testy. Siedziałam nad nimi jeszcze kilka minut. Bałam się ujrzeć ich wyniku... Bałam się.. cholernie się bałam...
- Tylko nie to - szepnęłam cicho kładąc dłoń na swoim brzuchu. Łzy zaczęły strumykiem spływać po moich policzkach. Teraz nie musiałam ich zatrzymywać. Ostatni raz spojrzałam na test, który wykazywał dwie kreski. Co mam zrobić... on je zabije...
Minęła godzina zanim ta wiadomość naprawdę do mnie dotarła. Zostanę mamą... jak każda kobieta tego pragnęłam... ale nie teraz.. nie w takich warunkach... a przede wszystkim nie z nim. On jest zdolny do wszystkiego. A zabicie naszego dziecka będzie dla niego problemem. Szybko pokręciłam głową by wyrzucić z głowy tą myśl. Na razie się nie dowie. Nie powiem mu.. nie ma takiej opcji. Schowałam ręce głębiej do kieszeni i maszerowałam przed siebie. Kolejny raz nie wiedziałam gdzie konkretnie mam iść. Nie miałam żadnego celu. Nogi kolejny raz skierowały mnie w to samo miejsce. Ta sama urocza ławeczka bez oparcia. Kaczuszki pływające w jeziorze, szum drzew i Signal Iduna Park znajdujący się w samym centrum tego widoku. Siedząc na ławce momentalnie schowałam swoją twarz w dłoniach. Teraz, musiałam myśleć za dwoje. Nie mogłam dłużej mieszkać z nim pod jednym dachem. Musiałam uciec.. dla dobra dziecka. Chcę by ono przeżyło.. nie potrafiłabym go zabić a przede wszystkim nie potrafiłabym pogodzić się z myślą, że on to zrobił.
- Cześć - usłyszałam głos blondyna, który w ostatnim czasie zbyt często znajdował się w pobliżu.
- Czego znów ode mnie chcesz?! - warknęłam w jego stronę.
- Niczego od ciebie nie chce - odparł.
- To po jaką cholerę znów do mnie podszedłeś? - zapytałam patrząc mu prosto w oczy.
- Nie wiem - wzruszył ramionami - Po prostu - dodał uśmiechając się lekko - Marco jestem - podał mi dłoń, lecz po chwili cofnął ją, gdy zorientował się, że jej nie uścisnę - Może masz ochotę na herbatę? - zaproponował.
- Nie, nie mam - syknęłam w jego stronę - Jeśli chcesz już być miły, to najlepiej będzie jeśli zostawisz mnie samą - dodałam spoglądając przed siebie.
- Byłaś kiedyś? - zapytał wskazując na stadion. Doskonale ominął poprzedni temat. Westchnęłam cicho, gdy zrozumiałam, że on nie ma zamiaru zostawić mnie tutaj samej.
- Tak - odparłam krótko - Raz... jak miałam piętnaście lat - dodałam.
- To jak? - szturchnął mnie lekko w ramię i uśmiechnął się uroczo - Pójdziemy na tą herbatę?
Skinęłam tylko głową na zgodę i chwilę później szłam obok niego w nieznanym mi kierunku. Ani on, ani ja nie mieliśmy zamiaru się do siebie odzywać. Zdziwiłam się, gdy przystanęliśmy przy dość dużych rozmiarów mieszkaniu.
- Zapraszam - uśmiechnął się chcąc przepuścić mnie w furtce.
Westchnęłam cicho i skierowałam się w stronę schodów. Marco szybko znalazł się obok mnie i po raz kolejny przepuścił mnie w drzwiach. Weszłam do środka podziwiając jego wnętrze. Biel idealnie komponowała się z szarością i różnymi dodatkami w kolorach błękitu. Ogromna, szara kanapa stała na środku salonu, tuż obok niewielkiego białego stolika. Naprzeciwko wisiał dość dużych rozmiarów telewizor. Zupełne przeciwieństwo naszej małej i brudnej klitki.
- Zaraz wracam - powiedział - Rozgość się - uśmiechnął się wskazując na kanapę.
Po raz kolejny, bez słowa skinęłam mu tylko głową. Usiadłam na niej i czekałam, aż blondyn wróci z kuchni. Wpatrywałam się w zdjęcie wiszące na jednej ze ścian w salonie. Dlatego pytał, czy byłam na stadionie... to tłumaczy jego wypasiony dom... Marco po prostu był piłkarzem Borussii Dortmund.
Wrócił dosłownie po kilku minutach. Szedł uśmiechnięty a w dłoniach trzymał średniej wielkości tacę na której znajdowały się dwa kubki, z których wydobywała się para i talerz z ciasteczkami.
- A więc co u ciebie słychać? - zapytał.
- Po co się pytasz? - odparłam pytaniem na pytanie - Wiesz co się u mnie dzieje. Wszystko słyszałeś...
- No tak - westchnął cicho upijając łyk cieczy.
- Ja jednak może już pójdę - mruknęłam natychmiastowo. Wstałam szybko, lecz jego dłoń chwyciła mój nadgarstek. Spojrzałam na niego zdziwiona, a zarazem przerażona. Nie wiedziałam co on ode mnie chciał. Dlaczego mieszał się w moje życie?...
- Zostań, choć na chwilę - powiedział łagodnie - Wypij chociaż herbatę - wskazał na kubek.
- Przepraszam - odparłam - Ja.. ja nie chcę mieszać się w twoje życie - rzekłam wpatrując się w jego zielone oczy - I najlepiej będzie, jak ty nie będziesz mieszać się w moje - dokończyłam i wybiegłam z jego mieszkania...
____________________________________________________________________
Heloł, Its mi XD
Znowu mi xd
Zapraszam na 6 <3
Do piątku ♥♥
o matulo, chyba żartujesz teraz z tą ciążą
OdpowiedzUsuńpls, czemu Sky jest taka dla Marco
Blondyna znając szczęście i tak będzie się pakował w jej życie, hehe
żeby tylko Thom niczego jej, im, nie zrobił...
czekam na kolejny ♥
O matko wspaniały rozdział bardzo jestem ciekawa jak dalej się potoczy akcja, czekam na kolejny pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWo!
OdpowiedzUsuńKochana, to mnie zaskoczyłaś, a nawet więcej! ;o
Jaka ciąża?! ;o Nie, no. Zbieram się z podłogi w tej chwili...
Marco! Nie daj się zrazić! Wtrącaj się w jej życie, jak tylko możesz, facet! Ona tego chce! Ona tego potrzebuje! ;D
Buziaczki. ;**
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny... i zaskakujący, łagodnie mówiąc.
Ciąża? Ale jak to? O.o Powiem szczerze, jestem w szoku. Kurczę, jakoś nie wydaje mi się, żeby to wszystko dobrze się skończyło...
Czekam!
Buziaki :**
Cześć ! Nadrobiłam wszystko od początku do końca i kurde zabiłaś mnie tym rozdziałem CIĄŻA ?! ;o Kopara mi opadła xd Marco Ty doskonale wiesz co robić mój drogi ^^
OdpowiedzUsuńNo i jestem mega ciekawa dalszego życia bohaterów także informuj mnie o rozdziałach i zapraszam do siebie ♥
Jagodo! XD
OdpowiedzUsuńCiążą to pojechałaś, aż za mocno trochę... Ale teraz musi Marco wbić w akcje! ^^
Teraz czekam na siódemkę, bo ona musi być szczęśliwa! :D
Czekam na następny :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochana, kochana moja! Bardzo, bardzo, bardzo Cię przepraszam, że zjawiam się dopiero dziś, ale korzystając z wolnych dni, chcę wszystko ponadrabiać. :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest doskonały, jak zwykle! ♥ Oooo ona oczarowała mnie! :D Naprawdę! ^^
Jest mi niesamowicie przykro, że nasza bohaterka musi być tak pokrzywdzona... Widać, że gdyby miała inną sytuację to z pewnością inaczej reagowałaby na wiadomość o ciąży. :/ Podejrzewam, że by się cieszyła, ponieważ zdążyłam zauważyć, że nie chce pozbyć się tej fasolki spoczywającej pod jej serduszkiem. :)
Podoba mi się, ze Marco pojawia się wtedy, kiedy dziewczyna potrzebuje wsparcia albo choćby towarzystwa. :) Mam nadzieję, że chłopak nie weźmie sobie do serca słów dziewczyny i nie zostawi jej w spokoju. :)
Lecę na kolejny! ;*