Nerwowo chodziłem po salonie zastanawiając się jak mam postąpić. Nie mogłem patrzeć jak ta dziewczyna cierpi. Ten ból i strach w jej oczach... Nigdy w życiu nie potrafiłbym podnieść ręki na jakąkolwiek kobietę...
- Hej - powiedziałem widząc Sandrę, która przed chwilą wróciła do domu.
- Cześć - mruknęła i skierowała się od razu do łazienki.
Westchnąłem cicho. Pomału miałem dość.. od kiedy wróciła z Austrii nic nie było tak jak kiedyś. Oddaliliśmy się od siebie. Każdy szedł w swoją stronę... a mieliśmy zawsze iść razem i wspierać się we dwoje.
Wyszedłem z mieszkania po kilku minutach. Nie mogłem dłużej siedzieć w domu. Oznajmiłem Sandrze tylko, że wychodzę i ruszyłem przed siebie. Zostawiając za sobą ją i inne problemy dotyczące mojego życia. Skupiłem się tylko i wyłącznie na Hanie. Zastanawiałem się, jak mógłbym jej pomóc. Nie mogłem tego tak zostawić. Nie potrafiłbym żyć z świadomością, że jej nie pomogłem, że pozwoliłem by ktoś ją bił.
- Halo?
- Cześć Ariel - powiedziałem do słuchawki swojego telefonu - Mam sprawę...
- A więc słucham...
- Możemy się spotkać? - zapytałem - To raczej nie jest na telefon...
- Pewnie - rzekł - O siedemnastej, tam gdzie zawsze?
- Tak... jesteśmy umówieni - odparłem - Dzięki!
Wcisnąłem ręce w kieszenie moich spodni i po krótkim spacerze skierowałem się z powrotem do mieszkania. Wchodząc po schodach zauważyłem samochód Marcela na podjeździe. Uśmiechnąłem się na myśl odwiedzin przyjaciela. Jednak zdziwiłem się, gdy nie zostałem ich w salonie... Po chwili jednak zorientowałem się o co chodzi. Skierowałem się do sypialni, gdzie zastałem tę dwójkę w dwuznacznej sytuacji...- Pewnie - rzekł - O siedemnastej, tam gdzie zawsze?
- Tak... jesteśmy umówieni - odparłem - Dzięki!
- Ma... Marco - jąkała się okrywając się prześcieradłem.
- Stary.. - zaczął.
- Nie, dość! - mruknąłem - Już od dawna to podejrzewałem - dodałem - Tak nam się nie układało. Wybrałaś jego - wskazałem na Marcela - Okej.. rozumiem. Ale mam jedną prośbę - przewałem - Bądźcie sobie razem i bla.. bla.. bla - mówiłem - Ale proszę ty się wyprowadź - tym razem wskazałem na Sandrę - I oboje zniknijcie z mojego życia - zakończyłem
- Marco... - rzekł Fornell
- Nie! - mruknąłem - Ja teraz wychodzę. Ty się pakujesz i zostawiasz klucze pod wycieraczką...
Kolejny raz tego dnia westchnąłem cicho i czym prędzej wyszedłem z domu. Swoje kroki skierowałem w stronę miasta. Szedłem wolnym krokiem, myśląc o tym co przed chwilą się stało. Nie miałem im tego za złe... Chyba...
Ze spokojem kierowałem się w stronę mojej ulubionej kawiarni. Do spotkania z Kirkiciem została mi jeszcze godzinka, ale to mi nie przeszkadzało. Ze spokojem wypiję sobie herbatę w oczekiwaniu na niego. Uśmiechnąłem się, gdy mój ulubiony stolik był wolny. Samotny stał sobie w koncie, jednak widok miał wprost na szybę, gdzie ze spokojem można było obserwować przechodzących ludzi, jednak oni nie widzieli ciebie.
- Herbatę poproszę - uśmiechnąłem się do kelnerki, która od razu odwzajemniła mój gest i skinięciem głowy dała mi do zrozumienia, że przyjęła zamówienie. Bez słowa skierowała się do lady podając karteczki z życzeniami klientów i zabrała się do dalszej pracy. Wyciągnąłem telefon z kurtki i jednym zamachem usunąłem wszystkie zdjęcia z Sandrą z telefonu jak i każdego portalu społecznościowego. Nie chciałem mieć z nią już nic wspólnego. Chciałbym, żeby była szczęśliwa, więc tego im życzyłem... Jednak w swoim życiu nie chcę ich już więcej widzieć. Minuty mijały, a ja nawet nie zorientowałem się jak Ariel Kirkic wita się ze mną i siada naprzeciwko mnie.
- Więc słucham, co to za pilna sprawa?
- Chodzi o pewną dziewczynę - zacząłem.
- W co ty się znów wplątałeś Reus? - zapytał wzdychając.
- W nic - powiedziałem natychmiast - Po prostu nie mogę patrzeć jak ten gość ją katuje - mruknąłem spoglądając na niego. Nerwowo przełknąłem ślinę, a moje ręce zaczęły się strasznie pocić - Ale na samym początku... - przerwałem na moment - Na samym początku obiecaj mi, że nic.. podkreślam nic jej się nie stanie - dodałem.
- No dobrze - przytaknął - Obiecuje...
Ze spokojem kierowałem się w stronę mojej ulubionej kawiarni. Do spotkania z Kirkiciem została mi jeszcze godzinka, ale to mi nie przeszkadzało. Ze spokojem wypiję sobie herbatę w oczekiwaniu na niego. Uśmiechnąłem się, gdy mój ulubiony stolik był wolny. Samotny stał sobie w koncie, jednak widok miał wprost na szybę, gdzie ze spokojem można było obserwować przechodzących ludzi, jednak oni nie widzieli ciebie.
- Herbatę poproszę - uśmiechnąłem się do kelnerki, która od razu odwzajemniła mój gest i skinięciem głowy dała mi do zrozumienia, że przyjęła zamówienie. Bez słowa skierowała się do lady podając karteczki z życzeniami klientów i zabrała się do dalszej pracy. Wyciągnąłem telefon z kurtki i jednym zamachem usunąłem wszystkie zdjęcia z Sandrą z telefonu jak i każdego portalu społecznościowego. Nie chciałem mieć z nią już nic wspólnego. Chciałbym, żeby była szczęśliwa, więc tego im życzyłem... Jednak w swoim życiu nie chcę ich już więcej widzieć. Minuty mijały, a ja nawet nie zorientowałem się jak Ariel Kirkic wita się ze mną i siada naprzeciwko mnie.
- Więc słucham, co to za pilna sprawa?
- Chodzi o pewną dziewczynę - zacząłem.
- W co ty się znów wplątałeś Reus? - zapytał wzdychając.
- W nic - powiedziałem natychmiast - Po prostu nie mogę patrzeć jak ten gość ją katuje - mruknąłem spoglądając na niego. Nerwowo przełknąłem ślinę, a moje ręce zaczęły się strasznie pocić - Ale na samym początku... - przerwałem na moment - Na samym początku obiecaj mi, że nic.. podkreślam nic jej się nie stanie - dodałem.
- No dobrze - przytaknął - Obiecuje...
________________________________________________________________________
Jestem :))
Oddaje w wasze ręce coś co zdecydowanie nie spełnia moich oczekiwań, jak i nie można tego nazwać rozdziałem :C
No ale cóż :/
Lecę do was :)
Do piątku ♥
Ech...
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, to nie spodziewałam się, że Marco tak hm... dojrzale i spokojnie zareaguje widząc Sandrę i Marcela razem. ;o A tu ciach, bach i wow. Mój dojrzały chłopczyk! <3
I ta końcówka...
Kochana, czemu Ty narzekasz, co?! Przecież to świetny, genialny i cudny rozdział! ;>
Buziam. ;*
o kuźwa, Marcel, co Ty odwalasz :o
OdpowiedzUsuńoh, standardowe opcje usunięcia się kogoś z życia... nie maa to jak usunąć każdą wspólną fotografię XD
Hanie i jej dziecku nie może się nic stać! ;-;
czekam na kolejny i jak jeszcze raz napiszesz mi, że to nie jest rozdział, to wbijam do Kościana i Cię biję :v ♥
Ale ry głupoty gadasz. Rozdział wspaniały z resztą jak zawsze. Ciekawa jestem dalszych losów bohaterów czekam na kolejny pozdro.
OdpowiedzUsuńJestem!
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział jest cudowny i nawet nie próbuj mi tu więcej razy narzekać, bo inaczej załatwimy sprawę :D
Hmm... no, powiem szczerze, Marco zaskoczył mnie swoją reakcją. Ale w sumie to dobrze, bo przynajmniej wykazał się dojrzałością.
Końcówka mnie niepokoi. Co ty tam kombinujesz, co?
Czekam!
Buziaki :**
Jestem, w końcu, dotarłam !
OdpowiedzUsuńNie narzekaj bo rozdział mega ! I bez takich mi tu ♥
Reus bardzo mnie zaskoczył, nie spodziewałam się tego xd
I czuje, że Ty coś knujesz, tylko nie wiem co, pewnie coś złego :D Nie dobra :*
Zapraszam do siebie na 2 http://choryukladd.blogspot.com/
Buziaki ♥
Forni Ty... Ugh.. XD Słów nie mam, ale jak coś to ja go wezmę i przeszkolę! :D
OdpowiedzUsuńReus taki dojrzały, spokojny, jak nie on :o
Rozdział jest wspaniały i nie gadaj bzdur, bo ja wiem co mówię!
Rozdział genialny, bo przez geniusza napisany! <3
Czekam na kolejny! ^^